Trzy lata temu, tu na tym dębie, wykluły się na świat. Mają
już pewnie swoje gniazda, ale czasem przylatują wszystkie
sześć razem. Posiedzą chwilę nieruchomo i odlatują. Jest
zimno, trzeba znaleźć coś do zjedzenia, by przetrwać noc.
Sroki są jedynymi ptakami na świecie, które rozpoznają się w
lustrze. Potrafią to także małpy, słonie i delfiny. Dzieci
zaczynają rozpoznawać swoje odbicie koło drugiego roku życia i
dlatego nazwano ten okres "stadium lustra". W tym samym czasie
pojawia się u nich sympatia, żal, empatia a nawet kłamstwa.
Nie wiadomo czy podobne uczucia przeżywają też sroki, ale
skoro uczestniczą w "sroczym pogrzebie", rozpoznają ludzkie
twarze i mogą kogoś nie lubić lub pamiętać wyrządzoną krzywdę,
Sąd Boży nie
spełnia elementarnych zasad, jakie ziemskie prawo stawia
naszym sądom.
Jednym z
podstawowych wymogów, które musi wypełnić sędzia, jest jego
bezstronność. Np. nie może on być krewnym sądzonego. Tymczasem
my z sędzią Jezusem mamy wspólnego Ojca.
Sprawa rozpatrywana
w sądzie nie może dotyczyć sędziego podczas gdy Chrystus
"pragnie by wszyscy byli zbawieni" (1 Tm 2,4) i walczył o to
do końca swojego życia na krzyżu. Stronniczość sądu Bożego
pogłębia fakt, że orzeka on jednoosobowo i bez apelacji.
Gdyby zatem sąd
Jezusa zorganizowany był na sposób ludzki, Chrystus
bezwzględnie podlegałby wyłączeniu od sądzenia ludzi. Prawo
Boże generalnie nie spełnia wymogów zasady określoności
przestępstwa i kary. (nullum crimen et nulla poena sine lege -
nie ma przestępstwa i kary bez ustawy). Stosunkowo niewiele
jest w nim jednoznacznych zakazów typu „nie zabijaj”, „nie
cudzołóż” czy „nie kradnij”. Zdecydowanie częściej spotykamy
sformułowania ogólne, pojemne treściowo zwroty niedookreślone,
wymagające interpretacji, która może prowadzić do różnych
rezultatów. Typowym przykładem może tu być przykazanie miłości
Boga i bliźniego.
Jakby tego
wszystkiego było mało, Jezus w Ewangelii wg św. Jana mówi:
„Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma
życie wieczne i NIE IDZIE NA SĄD, lecz ze śmierci przeszedł do
życia” oraz „A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie
zachowa, to JA GO NIE SĄDZĘ. NIE PRZYSZEDŁEM BOWIEM PO TO, ABY
ŚWIAT SĄDZIĆ, ale by świat zbawić” (J 5, 24 i 12, 47). Bóg
rozumie sprawiedliwość inaczej niż człowiek. W Księdze
Izajasza czytamy: Myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze
drogi moimi drogami (...). Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami
waszymi. (Iz 55, 8-9).
WIĘCEJ: SĄD BOŻY
OKIEM PRAWNIKA, RADOSŁAW GIĘTKOWSKI (profesor prawa
Uniwersytetu Gdańskiego) T.P. 28.12.2020
ZADOMOWIENIE I
PRZEPROWADZKI
Koty przywiązują
się do miejsc, a psy – do ludzi. Dlatego koty źle znoszą
przeprowadzki, a psy nie mają nic przeciwko, byleby tylko
wciąż dzielić życie ze swoimi. Dla „kotów” bliscy są nie tylko
ci, których możemy zabrać ze sobą – jak rodzina, przyjaciele i
stali goście – lecz także sąsiedzi, pani ze spożywczaka albo
nieznajomy co dzień widywany w tramwaju. Udomawianie świata to
dla nich raczej wieloletni proces, a nie zuchwała decyzja. Z
punktu widzenia człowieka-kota miejsce staje się domem dopiero
po latach codziennej krzątaniny. Taki dom to sieć trwałych
więzi, pamięć osadzająca się w murach, ścieżkach i znajomych
widokach. Szanuję ten długotrwały, bardzo koci rytuał
udomowiania, który obcy jest większości psów.
Dom to medium. To
dziennik właściciela, jego autoportret, ale też zapis
niezliczonych dialogów – gościnna przestrzeń, w którą wpisują
się inni. Żywy dom pełen jest duchów. Najmłodsze pokolenie
filozofów domu faktycznie wierzy, że odpowiednie techniki
sprzątania czy urządzania wnętrz są kluczem do szczęśliwego
życia. Hezjoda naprawdę interesowało sprzątanie. Dla Platona
było pretekstem do opowieści o porządku świata. Dla Bachelarda
czy Brach-Czainy – opowieścią i światem samym w sobie. Dla
Marie Kondo sprzątanie znów jest sprzątaniem. Filozofia domu
zatoczyła koło.
FOTO: mój pierwszy
dom ponad pół wieku temu. Po prawej 35 uli,
na drabince
winogrona.
Historia każdego
życia ludzkiego to też historia przeprowadzek. Nasza obecność
na świecie zaczyna się od przeprowadzki. Dom dzieciństwa to
miejsce, do którego wracamy – w sposób dosłowny lub
wspomnieniami – jako do miejsca, które było zawsze, a zarazem
celu naszej najpierwszej przeprowadzki. Przeprowadzka „do
dzieci”, staje się odwróceniem „wyfruwania z gniazda”. Nic tu
nie jest pewne. Poza, oczywiście, pierwszą i ostatnią
przeprowadzką. Miejsce, w którym mieszkamy, w jakiś sposób
kształtuje nas i definiuje. Nie tylko my urządzamy swój dom.
On także urządza i mebluje nas po swojemu. Idziemy tam, gdzie
rzuca nas los, ale przeprowadzając się zawsze stajemy się też
jego kowalami. To, co najważniejsze, podążać będzie za nami.
Zaczynamy nowy rozdział. Zabieramy ze sobą tylko to, co ważne!
-MARCIN
NAPIÓRKOWSKI Semiotyk kultury. "DOM OD NOWA" T.P. 11.01.2021
CZYM JEST
PEŁNIA ŻYCIA?
Pełnią życia jest
dawanie. Wszystko inne wydaje się mniej istotne lub płytkie
w konfrontacji z ludźmi, którzy naprawdę coś dają. W
szerszym znaczeniu może to być oferowanie dobrych pomysłów,
zapewnianie dobrego przywództwa, idei lub dobrych
instytucji.
Twórcze użycie
języka jest kluczowe dla aktu dawania. Dzięki językowi
zdobywamy dostęp do wszelkich sposobów dawania. Przede
wszystkim musimy zrozumieć, czym jest inne rozumienie świata
niż nasze własne - bez tego nie zrobimy niczego dobrego.
Życie moralne oznacza dawanie pierwszeństwa innym. Są tacy,
którzy są pełni gniewu na nas, ale odpowiadanie gniewem na
gniew nigdy nie jest dobre. Dlatego zdolność rozumienia
innych i zdanie sobie sprawy, że w pełni się nie rozumiemy,
są tak ważne i wymagają nieustannej pracy. Nazywanie otwiera
nas na rozumienie rzeczy, które byłyby dla nas niedostępne,
gdybyśmy nie mieli słów.
Pewnych prawd o
przyrodzie nie da się przetłumaczyć na inny język niż
matematyka. Nigdy nie będziemy w stanie w pełni wszystkiego
wyrazić. Poczucie tego, co boskie, poczucie Boga, boskiej
miłości-to jest coś, co możemy bezustannie poruszać, ale czego
w pełni nie wypowiemy. Takie próby nigdy się nie skończą. Nie
są one bezsensowne, ale nie pozwolą nam na oddanie tego w
pełni. Uważam, że Bach jest znakomitym wyrazicielem wiary
chrześcijańskiej.
-CHARLES TAYLOR
(ur. 1931) jest kanadyjskim filozofem, emerytowanym profesorem
Uniwersytetu McGill w Montrealu. Wniósł wkład w szereg
dziedzin filozoficznej refleksji, m.in. filozofię polityczną,
moralną, umysłu i języka. Zyskał światowy rozgłos i szereg
najbardziej prestiżowych wyróżnień po publikacji książki "A
Secular Age" ("Epoka świecka", 2007): Nagrodę Templetona w
2007 r., Nagrodę Kioto w 2008 r., Nagrodę Klugego w 2015 r. i
Nagrodę Berggruena w 2016 r. Był jednym z głównych gości
Copernicus Festival 2019: Język. Wywiad został przeprowadzony
przy okazji festiwalu.TU CAŁY TEKST WYWIADU, ale u góry tej
strony:
Jedwabnych dziewcząt przynoszących tace z sorbetem.
Do tego
wielbłądnicy: przekleństwa, sarkania,
Ucieczki, domaganie
się trunków i kobiet;
Noce pod gołym
niebem, przy gasnących co chwila ogniskach,
Po drodze wrogie
miasta, niechętne osiedla,
Brudne wsie, gdzie
żądano kroci za byle śmieć:
Mozolna była ta
podróż.
Pod jej koniec
woleliśmy nawet jechać nocą,
Śpiąc parę minut i
znowu się budząc,
A w uszach jakieś
głosy śpiewały nam nieprzerwanie,
Że wszystko to jest
szaleństwem.
Aż któregoś dnia, o
świcie, droga zniosła nas w łagodną dolinę.
Trafiliśmy do
gospody z liśćmi winorośli nad drzwiami:
Przy otwartych
drzwiach sześć dłoni grało w kości o garść srebrników,
Stopy trącały puste
bukłaki po winie.
Nikt nam jednak nie
umiał nic powiedzieć, ruszyliśmy więc dalej
I przybyli pod
wieczór, znajdując w ostatniej chwili
To miejsce:
miejsce, można by rzec, nasycenia.
Wszystko to dawna
przeszłość; ale pamiętam wszystko
I chętnie bym
przeżył od nowa, byle tylko ustalić
Jedno, ustalić
To: czy coś
wiodło nas daleko, abyśmy u mety ujrzeli
Narodziny czy
Śmierć? Narodziny z pewnością się dokonały,
Mieliśmy
niewątpliwe dowody. Widywałem już narodziny i śmierć
Wcześniej, lecz
wydawały mi się czymś innym; te Narodziny
Były nam ciężką,
nieznośną męczarnią, jak Śmierć, jak własne konanie.
Wróciliśmy w
nasze strony, każdy do swego Królestwa,
Ale nie ma już
dla nas spokoju tu, gdzie rządzą prawa dawnej wiary
I lud, dzisiaj
nam obcy, trzyma się kurczowo swoich bożków.
Rad byłbym, gdyby
przyszła jeszcze jedna śmierć.
T.S.
Eliot,"Podróż trzech króli" 1927
Tłumaczył S.
Barańczak
JAK SOBIE RADZIĆ Z BZDURĄ?
Przesąd jest czymś ważniejszym niż bzdury, bo w nim komuś
zależy, żebyśmy nie potrafili rozpoznać między fałszem a
prawdą. Tak samo ideologia też nie jest kłamstwem czy fałszem
– jest błędnym rozpoznaniem, ale to błędne rozpoznanie ma
jakieś zakorzenienie w rzeczywistości i czemuś służy, choć
zakłóca ludziom zrozumienie, co jest dla nich najważniejsze.
Ideologią nas jakoś w życiu osadza. Pozwala odpowiedzieć na
pytanie kto jest do nas podobny, a kto od nas różny. Z kim
jesteśmy w sojuszu, a kto jest przeciwko nam. Ideologia ma
zmuszać ludzi do opowiedzenia się po jednej ze stron: albo
jesteś z nami, albo przeciwko.
Ideologia przemawia raczej do intuicji niż do rozumu. Praktyki
życia codziennego też są ideologiczne, dlatego n.p. słuchamy
takiego, a nie innego radia. Chcemy wykonywać taki, a nie inny
zawód itd. Mówią do czego jesteśmy przywiązani. I właśnie to
przywiązanie ma charakter ideologiczny. Momenty, kiedy
jesteśmy w stanie poza nią wyjść, to są chwile klarownego
widzenia rzeczywistości, „odarcia ze złudzeń”, związane są z
jakimiś traumatycznymi momentami przerwania ciągłości, gdy
pewien sposób życia, w którym ktoś się osadził i było mu w nim
dobrze, już się skończył. One są zazwyczaj przykre, dlatego
też raczej nikt nie dąży do tego sam z siebie. Pandemia jest
takim momentem przebudzenia z ideologicznego snu, który
polegał na tym, że jeśli mam dobry biznesplan, to mogę wziąć
kredyt na jego realizację, bo potem go spłacę.
Demokracja co do zasady zakłada spór – celem demokracji nigdy
nie może być jedność, to zawsze będzie konfrontacja pewnych
punktów widzenia. Ale są takie pojęcia, które po prostu
niszczą sferę publiczną, czyli tę przestrzeń spotkania. Bo są
narzędziami walki a nie opisem rzeczywistości. Ostatecznie
takie pojęcia służą do tego, żeby pewnym osobom zamknąć usta.
Podstawową sprawą jest niezgoda na użycie słów pozbawionych
znaczenia. "Wyjaśnij, co to znaczy, a jak nie potrafisz, to
ich przy mnie nie używaj". Te bezsensowne wyrażenia pozwalają
komuś konsolidować swój obóz i szukać wroga. Wyśmiewanie ich
też ma złe skutki dlatego, że wszelka forma używania takich
pojęć, przyczynia się do tego, że będzie się ich używało coraz
swobodniej. Aż staną się częścią wspólnego języka sfery
publicznej i przestanie być jasne, że są bzdurą. Jeśli
pozwolimy na zagnieżdżenie się tego typu pojęć używanych w tak
skrajnie mętny sposób w sferze publicznej, to wywołujemy tym
wrażenie, że jednak coś jest na rzeczy.
WIĘCEJ: Krzysztof Świrek - doktor socjologii, adiunkt U.W.
Autor książki „Teorie ideologii na przecięciu marksizmu i
psychoanalizy”. G.W. 2 stycznia 2021.
CZY
WSCHODZĄCA CYWILIZACJA INFORMACYJNA
OKAŻE
SIĘ MIEJSCEM, KTÓRE BĘDZIEMY MOGLI NAZWAĆ DOMEM?
"Punktem
odniesienia wszystkich stworzeń jest dom, punkt początkowy,
według którego każdy gatunek określa swój azymut. Bez azymutu
nie sposób poruszać się po nieznanym terytorium; bez tego punktu
jesteśmy zagubieni. Żółwie zielone wylegują się i wchodzą do
morza, by pokonać wiele tysięcy mil, co czasem trwa 10 lub 20
lat. Kiedy są gotowe złożyć jaja, wracają do miejsca, w którym
się urodziły.
Niektóre
ptaki rok w rok lecą tysiące mil, tracąc przy tym nawet do
połowy masy swojego ciała, by gniazdować w miejscu urodzenia
(jerzyki). Ptaki, pszczoły, motyle... gniazda, dziuple, drzewa,
jeziora, ule, wzgórza, brzegi i zagłębienia... prawie każde
stworzenie ma jakąś wersję swojego przywiązania do miejsca, w
którym zakwita życie, do tego miejsca, które nazywamy domem".
W 2000
roku grupa informatyków z uczelni Georgia Tech pracowała nad
projektem "świadomego domu" (Aware Home). Człowiek miał zakładać
ubranie naszpikowane czujnikami, które kontrolowały jego stan
zdrowia, miejsce pobytu i działania. Wszystkie informacje ze
względu na bezpieczeństwo, miały być przechowywane na
komputerach noszonych przez mieszkańca takiego domu.
Kilka
lat później Google rozwinęło ten pomysł jako Termostat Nest,
który gromadzi dane także z innych podłączonych produktów,
takich jak samochody, piekarniki, nagrania wideo i audio a nawet
może wysyłać powiadomienia do innych podłączonych osób.
Obecnie
każde zachowanie człowieka jest monitorowane na dziesiątki
różnych sposobów, następnie te dane są przetwarzane w celu
przewidzenia naszych przyszłych działań i sprzedawane firmom
produkcyjnym.
idziemy...?
Shoshana
Zuboff nazywa tę formę działalności nowym kapitalizmem
inwigilacji i wieszczy, że tak jak ten pierwszy, przemysłowy,
nastawiony na zysk za wszelką cenę, doprowadził naszą planetę na
krawędź samozagłady, tak ten drugi, kapitalizm nadzoru, odbierze
nam całkowicie wolność i w przyjemny sposób podporządkuje nas
swoim celom, a my tego nawet nie zauważymy.
Najlepszym przykładem jest tu Facebook.
WIĘCEJ:
Shoushana Zuboff, Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o
przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy.
Prof. Tadeusz Gadacz, filozof i radny, o tym, czego nam
potrzeba, aby żyło się lepiej i godniej.
Z braku RZETELNOŚCI
giniemy. Polska jest jak baca, który nie mogąc kupić
sznurowadeł, wiąże sobie buty dżdżownicą i mówi: „trzeba sobie
jakoś radzić”. Prywatnie do sznurowania butów używamy
sznurówek, a publicznie dżdżownic. Pani minister, która wbrew
wszystkim ekspertom zlikwidowała gimnazja, kardiochirurg,
który zarządzał walką z pandemią, nie pytając epidemiologów,
albo magistrowie prawa robiący wbrew znawcom rewolucję w
sądach i trybunałach.
Imperator wie, co
należy zrobić – nieważne po co ani dlaczego. Ważne, że taka
jest jego wola. Polityka imperium to ciągła awantura. Nikt
nikogo nie słucha. Jest też polityka wypływająca z problemu.
„Tyle władzy, ile sprawy”. Mamy problem, namyślamy się, jak go
najlepiej rozwiązać. Działamy po namyśle. Dlaczego w Polsce
wciąż nie ma sprawnej służby zdrowia? Bo ambicją władzy jest
władza – nie pożytki, jakie mają z niej obywatele. A chodzi o
równe prawo do życia. Obojętnie kto dochodzi do władzy, zawsze
wstawia swoich, a nie dobrych. W oświacie i służbie zdrowia to
jest najlepiej widoczne. Wiem, że to się nie zmieni, póki nie
zastąpią nas młodzi z inaczej umeblowanymi głowami.
Jest też
WSPANIAŁOMYŚLNOŚĆ, szacunek dla istniejących wartości i chęć
dokładania nowych. To lek na zawiść. Każdy autorytet trzeba
strącić z cokołu. Bo jak mu się udało, to może jest lepszy,
więc może jesteśmy gorsi. A nie możemy być gorsi.
ZAUFANIE, którego
nam potrzeba, nie jest personalne, tylko wyrasta z
przejrzystości państwa jako instytucji. A polskie państwo
staje się coraz mroczniejsze. Coraz trudniej dowiedzieć się,
jak działa i dlaczego.
Zamiast ODWAGI mamy
zadzierzystość, odwagę bez rozwagi. Jądrem kultu polskiej
zadzierzystości jest katastrofa smoleńska. „Co, Polak nie
wyląduje?!”. Szkoła w opisie powstań brawurę czci jako odwagę.
Posłom starcza zadzierzystości, by atakować całą Europę, ale
brakuje odwagi, by prezesowi powiedzieć, żeby się stuknął w
głowę?
I jeszcze NADZIEJA
bez niej trudno się zmobilizować do czegoś dobrego.
Dokładam
SOLIDARNOŚĆ przez małe "s". Jeśli chcemy żyć kiedyś w dobrym
kraju, ci, którzy dają radę, nie mogą być obojętni na tych,
którzy nie dają rady. W tym duchu zgłosiłem w sejmiku
małopolskim postulat „komputer dla każdego ucznia”.
Można pod wielkimi
hasłami bronić Nienarodzonych, a narodzonych porzucać bez
pomocy.
Potrzeba zwykłej
ŻYCZLIWOŚCI. Państwo nieżyczliwe chroni płody z całą mocą, a
chore dziecko skazuje na umieranie w cierpieniach. Klęska w
Brukseli, na oczach całej Europy i świata, to dla polskiej
melancholii uczta. Nareszcie możemy się poczuć prawdziwie
poniżeni. I to przez 25 państw naraz.
Trzeba się
uśmiechać do ludzi. RADOŚĆ trzeba mieć w sobie.Należy starać
się nią zarażać innych. I mieć nadzieję, że coś się na lepsze
zmieni. W naszych bańkach rozumiemy się niemal bez słów. Osiem
gwiazdek starcza, byśmy odróżnili swego od obcego. Ale coraz
trudniej jest nam wspólnie MYŚLEĆ i się nawzajem przekonać.
Jaki jest sens wydawać miliardy na przekop, gdy ludzie
umierają, bo nie ma na leczenie? Ale nie da się o tym
porozmawiać, bo tu chodzi o jakiś chory mit, w który władza
wierzy. Dlatego trzeba ćwiczyć ROZUM żebyśmy mogli nie tylko
jedni drugich pokonać, ale też zrozumieć.
Pisowcy nie
zlikwidują nas wszystkich, a my nie zlikwidujemy ich
wszystkich. Możemy najwyżej wspólnym wysiłkiem zlikwidować
Polskę.
WIĘCEJ: Prof.
Tadeusz Gadacz, filozof, o wymarzonych prezentach dla Polski.
Polityka 24 GRUDNIA
2020
ŻYCZENIA WIGILIJNE
...ŻEBY NAM SIĘ SKOŃCZYŁA TA PASKUDNA
ZARAZA
I ŻEBYŚMY ŻYCZLIWI BYLI DLA WSZYSTKICH
(także dla tych, nie z naszego plemienia i
nie z naszej parafii)
Odeszłam z normalnej
szkoły, bo nauczyciele byli homofobami
i rasistami. Czego brakowało nauczycielom w tych wszystkich
moich szkołach? Przygotowania. A przede wszystkim chęci do pracy
w tym zawodzie. Mam wrażenie, że w większości pracują za karę.
Ale przede wszystkim przygotowanie pedagogiczne nauczycieli jest
słabe. A mam porównanie, bo w Kącie są wspaniali nauczyciele.
W ogóle to my,
dzieciaki, płacimy w pandemii najwyższą cenę. Bo to nam jako
grupie najwięcej odebrano. Ale nie ma rady, trzeba przez to
przejść jak najmniejszym kosztem, jeśli chodzi o życie ludzkie.
I mam wrażenie, że my, młodzi, jesteśmy dużo bardziej świadomi i
zaangażowani. Częściej też tłumaczymy to innym. Ci, którzy mają
po 20 lat, tłumaczą tym, co mają po 13, swojemu rodzeństwu, ale
też rodzicom, jak się zachowywać, żeby o tę planetę dbać.
Moja babcia na przykład
mi powiedziała: „Jestem z ciebie dumna, w ogóle z młodych
dzisiaj. To jest wasz czas". I ja także jestem z nas dumna.
Odpierdolcie się po prostu, pozwólcie nam być sobą! I zacznijcie
traktować nas poważnie. Bo to, że ktoś ma 15 lat, nie znaczy, że
jego głos jest mniej ważny.
MÓWI
psychoterapeutka, Młodzi są zmęczeni radzeniem sobie z
napięciem, bezradnością, brakiem wpływu. Ale też z poczuciem
winy. Czują się samotni. Jest tak, jakby już na nic nie czekali.
Albo nie chcieli czekać. Nastolatki już nie chcą wydatkować
energii na budowanie nadziei, żeby potem się nie rozczarować.
Tylko że takie zepchnięte uczucia wracają później właśnie pod
postacią apatii, braku energii, uciekania w sen.
Możemy
pomóc dzieciom będąc uważnymi, interesując się nimi, pytając.
Rodzice potrafią dla dzieci „wspiąć się na wyżyny swojego
człowieczeństwa”. Wydaje mi się, że ta sytuacja tego od nas
wymaga. Nadzieja rodzi się wtedy, kiedy pojawia się refleksja.
Młodzi ludzie odsłaniają w nas samych jakąś naszą
wielowymiarowość, złożoność, też wrażliwość, kruchość.
KŁAMSTWA
Wojciech Chudy w
książce "Filozofia kłamstwa" wymienia 24 rodzaje różnych
kłamstw:
Inna jest waga
kłamstwa w przemilczeniu a inna w zdradzie. Podobnie jest ze
skutkami. Pochlebstwo
może komuś sprawić
przyjemność, natomiast demagogia czy indoktrynacja nieraz
prowadziły do zbrodni. W niektórych przypadkach kłamstwo jest
istotą (krzywoprzysięstwo), w innych zaś tylko dodatkiem
(niewierność).
Najbardziej
przerażającym skutkiem kłamstwa jest to, że nie dotyczy tylko
jednego czynu. Zniekształca ono samego kłamcę, który wikła się
zwykle w kolejne świadectwa nieprawdy i prędzej czy później,
traci swą wiarygodność. Zaraża też całe środowisko, w którym
żyje i pozbawia je zdolności naprawy i w ogóle sterowania aż w
końcu powstają formy monstrualne. Zadowolony z siebie kłamca,
chwali się z cudzych osiągnięć i uśmiecha szeroko, szczerząc
zęby jak wypatroszony krokodyl.
Zwierzęta nie kłamią,
choć potrafią zwodzić. Ewolucja tak ich ukształtowała, że jeśli
przetrwały, to wiedzą co inne, silniejsze mogą widzieć i
potrafią to wykorzystać na przykład pod postacią mimikry (foto).
Aby skutecznie kłamać potrzeba jeszcze wiedzy czego ten drugi
pragnie i co myśli.
Najczęściej kłamstwo
jest ukrywaniem prawdy a do tego mamy wiele różnych powodów choć
wystarczy sam jeden strach przed innymi.
Dziś środki publiczne
umożliwiają nowy rodzaj zwodzenia bliźnich. Potrafimy fabrykować
taką ilość obrazów i słów, że przestają one nieść jakąkolwiek
informacją i ludzie się gubią.
Nie będę ukrywał, że
pisząc to, korzystałem z książki Roberta Piłata, "O rozsądku i
jego szaleństwach".
Z BALKONU - we
mgle
TAK SIĘ
TYLKO BAWIMY...
KOMPUTER
KWANTOWY WYKONAŁ RACHUNEK,
KTÓRY INNYM
ZAJĄŁBY POŁOWĘ CZASU ISTNIENIA ZIEMI ( = 4,467 miliarda lat).
Chiński zespół
przeprowadził tzw. problem próbkowania bozonów, które mają
potencjalne zastosowania w teorii grafów, chemii kwantowej i w
uczeniu maszynowym.
Ale jeden z
pierwszych kwantowych algorytmów wymyślonych dla komputera
kwantowego jeszcze w połowie lat 90. zeszłego wieku to...
przepis, jak złamać systemy kryptograficzne używane obecnie na
co dzień w transakcjach bankowych, komunikacji, armii.
Zwykły komputer
jest binarny, czyli bit może być 0 albo 1. Kwantowy kubit ma
wartość zarówno 1, jak i 0. Jednocześnie. Jeśli zmierzymy
wartość kubitu, to otrzymamy albo 1, albo 0, ale dopóki nie
przeprowadzimy pomiaru, pozostaje on w stanie ambiwalentnym.
Pewnym sposobem wyobrażenia sobie takiej sytuacji są światy
równoległe. W jednym z nich wartość kubitu wynosi 1, w drugim
0. Zanim nie wkroczymy z urządzeniem pomiarowym, nie wiemy, w
którym ze światów się znajdujemy. Dwa kubity dają możliwość
jednoczesnego sprawdzenia czterech różnych scenariuszy, trzy
kubity - ośmiu, cztery - 16 i tak dalej. Wartości rosną tak
jak kolejne potęgi dwójki.
Praktyka pokazała,
że bardzo trudno jest utrzymać kubity w superpozycji. Dlatego
komputery kwantowe dzisiaj są chłodzone do temperatury
bliskiej zera bezwzględnego, żeby ograniczyć cieplne szumy.
W zeszłym roku
zespół Google'a (mający 53 kubity) w ledwie 3 minuty wykonał
obliczenia, które najszybszemu superkomputerowi świata
zajęłyby 10 tys. lat.
NOBEL 40 LAT
TEMU
Wieczór poezji w
Lund - Szwecja
"Ta korona spada mi
na uszy, za duża.."
Miłosz o polskiej
poezji: Zwrócona ku historii, zawsze aluzyjna, wiernie
towarzyszyła i towarzyszy ludziom w trudnych chwilach.
Powrót Miłosza do
kraju w czerwcu 1981 roku był triumfalny - witały go tłumy.
Wprowadzono na rynek cukierki o nazwie "miłoszki". "Gdy mamy
Wojtyłę, Wałęsę i Miłosza powinniśmy się wyprostować
psychicznie".
Świadkowie wizyty z
czerwca 1981 r. zapamiętali Miłosza, jako człowieka
niechętnego wypowiedziom o charakterze politycznym, spiętego i
zamkniętego w sobie.
Czesław Miłosz,
MOJA WIERNA MOWO
Moja wierna mowo,
służyłem tobie.
Co noc stawiałem
przed tobą miseczki z kolorami,
żebyś miała i
brzozę i konika polnego i gila
zachowanych w
mojej pamięci.
Trwało to dużo
lat.
Byłaś moją
ojczyzną bo zabrakło innej.
Myślałem że
będziesz także pośredniczką
pomiędzy mną i
dobrymi ludźmi,
choćby ich było
dwudziestu, dziesięciu,
albo nie
urodzili się jeszcze.
Teraz przyznaję
się do zwątpienia.
Są chwile kiedy wydaje się, że zmarnowałem życie.
Bo ty jesteś mową upodlonych,
mową nierozumnych i nienawidzących
siebie bardziej może od innych narodów,
mową konfidentów,
mową pomieszanych,
chorych na własną niewinność...
Ale bez ciebie kim jestem.
Tylko szkolarzem gdzieś w odległym kraju,
a success, bez lęku i poniżeń.
No tak, kim jestem bez ciebie.
Filozofem takim jak każdy...
Więc będę dalej
stawiać przed tobą miseczki z kolorami
jasnymi i
czystymi jeżeli to możliwe,
bo w
nieszczęściu potrzebny jakiś ład czy piękno.
Berkeley, 1968
POTRZEBNA BYŁABY
TU JAKAŚ PRZYCHYLNOŚĆ DLA SIEBIE I SWOJEGO LOSU
Jeżeli zaczniemy od
zarzutu, że druga strona nie broni wartości, lecz jest cyniczna,
albo broni tylko swego interesu, tracimy grunt do rozmowy.
Kobiety się wściekły, bo ktoś wszedł na teren, na który nie
wolno wchodzić przez ustawy i przemoc. A Kościół to
nieewangeliczne wejście akceptuje. Gdzieś w naszym wnętrzu jest
granica, do której nie powinno mieć dostępu żadne przymuszające
działanie. Tą granicą jest godność i sumienie. Nie ma takiego
systemu przekonań, którym można by zastąpić ludzkie sumienie.
Przekonanie, że sumienie powinno pozostawać zawsze wolne, jest
samym rdzeniem chrześcijaństwa. Przymus wobec sumienia nie
działa. To, że podkreślamy autonomię sumienia, nie oznacza, że
nie potrzebujemy nauczania czy wychowania.
Kiedy dysponuje się
jakąś wiarą objawioną, która mnie i moją wspólnotę czyni silną,
wszystko jest możliwe. Jedno, czego nie mogę dopuścić, to
zwątpienie. Czyli każdy, kto ją kwestionuje, jest mi wrogiem i
musi być wykluczony, bo inaczej runie gmach mojej wiary. Żeby
coś zbudować z innymi, trzeba by zacząć rozmowę, a to jest
niemożliwe. Ludzie, którzy całe życie poświęcili obronie
własnych wartości, nie mogą nagle cofnąć się i zacząć
negocjować. Porozumieć się z innymi mogą tylko ci, którzy nie
używają w nadmiarze zdań oznajmujących, rozstrzygających o
czymś.
Ani uchodźcom, ani
więźniom, ani bezdomnym nie stwarza się okazji, żeby coś komuś
dali. A jeśli tylko bierzesz i wyciągasz rękę, to twoje życie
przestaje mieć dla ciebie jakąkolwiek wartość. Inaczej jest gdy
Czeczenki na przykład odwiedzają dom samotnej starości. Albo
pojechaliśmy do Kazika, który mieszka w altance, wysprzątaliśmy
ją, a potem założyliśmy tam warsztacik stolarski. Zaczęliśmy
robić domki dla ptaków, a nawet saneczki. Otworzyły się też
więzienne mury i weszliśmy z dziećmi na teren tych jednostek,
które nam pomogły, z koncertami dziękczynnymi. I to znowu było
wzajemne.
Pomaganie powinno być
radosne i estetyczne. Nie w worku na śmieci, tylko z kokardą, z
przytupem, z piosenką. "Ja trzy wojny przeżyłam, pochowałam
pierworodnego syna, który zginął w drugiej wojnie czeczeńskiej,
mam raka – i nie mam tej polskiej choroby - depresji. Trzeba
przyjmować godnie to, co przychodzi”. "Nadzieja nie jest
przekonaniem, że coś pójdzie dobrze, lecz raczej przekonaniem,
że to, co robimy, ma sens, niezależnie od tego, jak pójdzie" -
Havel. My jesteśmy strasznie spięci. No, ale spróbujmy sobie
wyobrazić – na każdym skwerze tańczący oberka Polacy! Dusza
skołatana, pełna kompleksów i niepewności. Potrzebna byłaby tu
jakaś przychylność dla siebie i swojego losu. A wtedy sens sam
się znajdzie.
ROZMAWIALI
laureaci, jurorzy i ekipa organizacyjna podczas rejestracji
gali Nagrody Znaku i Hestii im. ks. J. Tischnera. AST, Kraków,
25 października 2020 r.
NAGRODZENI
MARINA HULIA (foto)
jest pisarką i działaczką społeczną. Rosjanka urodzona na
Ukrainie, od ponad 20 lat mieszka w Polsce. Nagrodzona za
działalność na rzecz uchodźców i więźniów.
ROBERT PIŁAT
filozof, wykładowca UKSW za książkę „O rozsądku i jego
szaleństwach”.
ALEKSANDRA DOMAŃSKA
pisarka i reżyserka za książkę „Bohatyrowicze. Szkice do
portretu”.
INNA
NIEODWOŁALNOŚĆ
Aż kiedyś weszła głębiej w las-gałązek
Narwać w olszynie.
Ledwie słyszała, gdy zaczął ją wołać.
Gdzieś po godzinie -
Nie odezwała się - nie było mowy
Już o powrocie.
Stała przez chwilę, a potem zbiegła
Między paprocie...
Nagle, bez trudu, lekko prysły więzi,
Co ich łączyły,
I poznał inne nieodwołalności
Oprócz mogiły.
Robert Frost, Żona ze wzgórza.PS.
PS.
W ORYGINALE JEST:
And he learned of finalities / Besides the grave.
Barańczak "finalietes"
przełożył jako "nieodwołalności" choć słownik na pierwszym
miejscu podaje "ostateczności".
W REFLEKSJI zamiast
angażować się w skazaną na niepowodzenie walkę z tym, co
nieodwołalne, zdobywamy wolność umysłu, która może się ujawnić
tylko w konfrontacji z tym, co nieodwołalne.
- ROBERT PIŁAT, „O
rozsądku i jego szaleństwach”.
KTO MI UKRADŁ
PRZYJACIÓŁ?
Anne Applebaum:
nagroda Pulitzera (2004) za książkę „Gułag” - zob. na półce po
prawej u góry.
Każde społeczeństwo
może się zwrócić przeciwko demokracji. Jeśli można jakieś
wnioski wysnuć z historii – to wszystkie społeczeństwa z
czasem to zrobią. Kto definiuje naród? Kto więc ma narodem
rządzić? Sądziliśmy, że to już dawno rozstrzygnięte. Ale
właściwie dlaczego miałyby być rozstrzygnięte kiedykolwiek?
Nieliberalne
państwo jednopartyjne wymyślił i stworzył Lenin w Rosji w 1917
r. To mechanizm utrzymania władzy. Jest skuteczny, bo jasno
definiuje, kto ma być elitą. Bolszewickie państwo było też
antykonkurencyjne i antymerytokratyczne. Umożliwia mobilność
pionową – prawdziwie „wierzący” mogą awansować czyli
„zastępuje talenty, świrami i głupcami, bo oni gwarantują
lojalność”. Dzisiaj w Europie są u władzy dwie nieliberalne
partie: PiS w Polsce oraz Fidesz na Węgrzech. Chwytają się
wszelkich środków, legalnych i nielegalnych, żeby ograniczać
konkurencję w polityce i gospodarce. NP. pani Goss, biegła w
robieniu konfitur i przetworów, została członkiem rady
nadzorczej Polskiej Grupy Energetycznej. Z jakiej racji
pozwalać różnym partiom, by rywalizowały na równych prawach,
jeśli tylko jedna - lepszy sort - ma moralne prawo do
tworzenia rządu? Te ruchy za pomocą technik marketingowych,
zachęcają zwolenników do zaangażowania się - nie w WIELKIE
KŁAMSTWA komunistów - ale przynajmniej częściowo, w
rzeczywistość alternatywną.
Walka z Unią to
pragnienie uwolnienia się od upokorzeń, których przyczyną jest
nasz status wiecznych naśladowców Zachodu - czyli
kolonialistów. Może polaryzacja jest czymś normalnym a okresem
wyjątkowym był liberalizm po 1989 r.? Wieczna zaś jest
atrakcyjność autorytaryzmu? Dysputy, kto właściwie powinien
rządzić, nie mają końca nigdy, odkąd ludzie zanegowali
przywileje. Ci, którzy wyścig przegrają, w końcu – prędzej czy
później – zaczną podważać wartość i zalety samej konkurencji.
Zasady demokracji nie przynoszą odpowiedzi na pytania o
tożsamości narodowej ani nie zaspokajają pragnienia, by
należeć do pewnej wspólnoty. Natomiast państwo autorytarne czy
półautorytarne – państwo jednej partii – właśnie to obiecuje -
STRESZCZENIE.
WIĘCEJ:
Artykuł ukazał się oryginalnie w październikowym wydaniu
miesięcznika „The Atlantic.
Przekład G.W.
Co ciekawe, Księżyc
na niebie nie był w pełni, brakowało co najmniej jednej
trzeciej.
Jakim cudem na
zdjęciu jest cała kolista tarcza, tego nie wiem?
Ale inne światła,
nawet te okna, też są zaokrąglone.
LUDOWA HISTORIA
POLSKI
POTOMKOWIE
NIEWOLNIKÓW ŻYJĄ HISTORIĄ SWOICH PANÓW
Przez wieki źle się nawzajem traktowaliśmy. Dziedzic czy
właściciel fabryki - bił i wyzyskiwał rodaków o niższym
statusie. Oni się na różne sposoby opierali. To była norma.
Państwo zabierało tym na dole i dawało tym, którzy są na górze.
Tam elity z kolei tworzyły wojsko, policję i instytucje, ale
także ostentacyjnie konsumowały. Chłopów przez stulecia
opisywano w tekstach szlacheckich jako osoby nierozgarnięte,
nieumiejące racjonalnie gospodarować, wymagające opieki. W tym
obrazie chłop był potulny, mało przedsiębiorczy, unikający
ryzyka, bojaźliwy, prymitywny, często brudny. To, co dziedzic
postrzegał jako lenistwo, było racjonalnym zachowaniem - nikt
nie chciał wysilać się dla pana.
Przez stulecia chłop
nie mógł posiadać własnej ziemi. Poddany podlegał władzy
sądowniczej dziedzica, nie mógł legalnie opuścić wsibez jego
zgody, pracował, pilnował, przewoził, pomagał w polowaniu. "Ten
lud wskutek długiego niewolnictwa spadł do stopnia zwierzęcości
i braku czucia, nieopisanego lenistwa i zupełnej głupoty, z
którego może zaledwie za sto lat podniesie się do poziomu gminu
europejskiego" - pisał pod koniec XVIII w. o Rzeczypospolitej
Georg Forster.
Dziś historie o
łamaniu prawa pracy przypominają te z XX-lecia. Idee,
emancypacyjne płynęły z Zachodu i u nas były przyjmowane przez
wąskie grupy, które miały niewielkie poparcie społeczne. I
wtedy, i dzisiaj mówiono, że Polska jeszcze "dostatecznie nie
dojrzała", bo w Polsce chłop był ciemny i jeśli dostałby w
posiadanie ziemię, to ją przepije, zaniedba, sprzeda Żydowi.
Pańszczyzna jest więc dla niego dobrodziejstwem. Elity często
idealizowały lud. Obecnie wymazuje się albo przedstawia w złym
świetle ruchy emancypacyjne, grupy socjalistyczne czy zrywy
chłopskie. A przecież wojny z bolszewikami w 1920 roku nie
wygrała elita, tylko lud. Historia skupia się na polityce
uprawianej przez elity, i na historii odzyskania niepodległości,
powstaniach i zaborach. Budowanie wspólnoty nie zawsze jest
zaletą.
MÓWI - Adam
Leszczyński, autor "Ludowej historii Polski" - historia Polski
z punktu widzenia ludu.
Po 1989 r. już
zupełnie bezkrytycznie pokazuje się historię Polski jako
dzieje narodu szlacheckiego: dworek, ułani itd. Potomkowie
niewolników, bo było ich 90 proc., żyją historią swoich panów?
W czasach pańszczyzny mało kto wątpił, że był to rodzaj
niewolnictwa. Ludziom na samym dole drabiny społecznej
odbierano niemal wszystko, zostawiając tyle, żeby nie umarli z
głodu. proces redystrybucji odbywał się przez wiele stuleci
bez udziału państwa. Był to nasz rodzimy cud samoorganizacji
społecznej. Nadwyżkę wyprodukowaną przez chłopów w
Rzeczpospolitej przejmowali głównie właściciele, a nie państwo
jak to miało miejsce na Zachodzie.
Karania chłopów
śmiercią zakazano, i to niezbyt skutecznie, dopiero w 1768 r.
Natomiast przemoc jako narzędzie kontroli była wszechobecna:
wychłostać, „wziąć na łańcuch”, w poważnych wypadkach
powiesić. Panowanie nad ludem pierwotnie uzasadniano
religijnie np. chłop pochodzi od syna Noego Chama, a pan od
Jafeta. Potem panów uznawano za spadkobierców Sarmatów,
Wandalów czy innego ludu wojowników, a chłopów za ludność
podbitą. Jeszcze w XX w. naukowa była teoria, że panowie i
poddani pochodzili od innych narodów. Dlatego lud jest
niesamodzielny, prymitywny, niezdolny do rządzenia sam sobą –
potrzebuje światłej opieki. W Polsce, gdzie instytucje były
słabe i opresja miała głównie charakter prywatny, chłopi mieli
wiele prywatnych strategii oporu. Najważniejszą była ucieczka.
Ujęcie poddanego było trudne. Od XIX w. kluczowym wentylem
bezpieczeństwa jest masowa emigracja z ziem polskich.
Nowoczesny naród
polski jest w dużym stopniu kreacją endecji, nie da się od
tego uciec. Można mówić o roli ludowców, socjalistów, ale na
wsi, w centralnej Polsce była to kreacja endeków. To oni przy
pomocy Kościoła i ziemiaństwa wykonali pracę edukacyjną,
tłumacząc ludziom, że są Polakami. W przeszłości jeśli jakaś
elita chciała zdobyć u nas władzę, musiała złożyć propozycję
polityczną ludowi. Ta propozycja miała z reguły dwa składniki,
tożsamościowy i socjalny. Na przykład w 1918 r. trzeba było
chłopom obiecać wolną Polskę i reformę rolną, w 1905 r.
robotnikom – demokratyczną Polskę i samorząd w fabryce czy
lepsze warunki pracy, w 1863 r. chłopom – wolną Polskę i
uwłaszczenie.
NA
BALKONIE
Chowałem
skrzynki kwietne przed zimą i znalazłem to nasionko. Nie można
go wziąć do ręki,
bo przy
najmniejszym podmuchu powietrza leci w górę.
Natomiast ta roślinka miała korzonki sięgające samego dna
skrzynki. Przy powiększeniu widać,
że jeden
z tych krótkich wyrostków owinął się wokół długiej nitki i w ten
sposób, jadąc na gapę, wkręcił się głębiej.
Nie znam
nazw tych dzielnych maluchów.
Rośliny
rozmnażają się według dwóch ogólnych zasad.
Pierwsza, to rzucanie "plemników" na wiatr i a nuż przypadkowo
trafią na kwiat żeński. Oczywiście, trzeba produkować miliony
egzemplarzy DNA, ale nawet wtedy nie można być pewnym sukcesu.
Jeśli jednak już się rozprzestrzenią, to możliwości są
nieskończone. Tak rozmnażają się brzozy, trawy i zboża.
200
LAT TEMU - UNIA EUROPEJSKA W POLSCE - CZĘŚĆ 2.
W
Rzeczpospolitej katolicyzm miał status religii panującej,
tymczasem po Rozbiorach władze pruskie przejęły dobra kościelne
przyznając duchowieństwu rządowe pensje. Rząd Księstwa utrzymał
ten stan rzeczy. Episkopat dążył więc do zniesienia materialnej
zależności Kościoła od państwa. Protesty duchowieństwa wywołał
także państwowy nadzór nad przyjęciami do nowicjatu, ale
najbardziej bulwersowało wprowadzenie świeckich małżeństw.
Również szkoły prowadzone przez księży zaczęły podlegać władzom
świeckim.
Państwo
oparte na zasadach napoleońskich zakwestionowało status dwóch
uprzywilejowanych warstw społecznych, ziemiaństwa i kleru.
Opozycja pojawiła się w sejmie, ale przede wszystkim w postaci
agresywnej satyry politycznej. Atakowano despotyzm, bezbożność i
niezgodność z tradycją. Występnym politykom mieli doradzać
Niemcy a korzyści z podejrzanych interesów czerpać Żydzi.
Wielkie wpływy zdobywa ucieleśnienie wszystkich destrukcyjnych
sił, tajemnicza i spiskująca masoneria.
Modernizacja przychodząca z Zachodu stała się synonimem
moralnego upadku i utraty tożsamości a Żydzi i masoneria
personifikacją tych niszczących przemian. W niektórych kręgach
te fantazmaty przetrwały do dziś.
Z
BALKONU
200
LAT TEMU - UE W POLSCE - CZĘŚĆ 1.
W naszej
historii można znaleźć krótki okres początków unii europejskiej.
Było nim
Księstwo Warszawskie.
Istniało
zaledwie 8 lat (1807-1815) i tylko na części terytorium
Rzeczpospolitej. Na dodatek była to unia z jednym krajem a jej
gwarantem był jeden człowiek, Napoleon, który po zwycięstwie nad
Prusami, ziemie zabrane podczas rozbiorów oddal Polakom.
Równocześnie zmusił ich do przyjęcia jego Kodeksu, który miał
obowiązywać w planowanej federacji krajów europejskich.
Władca
Francji był uformowany przez rewolucję i wiele z jego praw w
tamtych czasach wywracało całkowicie ówczesny porządek. W
pańszczyźnianej Polsce nagle każdy obywatel stawał się wolnym,
równym wobec prawa a państwo miało mieć świecki charakter.
Rzeczpospolita upadła głównie przez paraliż spowodowany walką o
władzę magnackich stronnictw,
tak
zwane "sarmackie warcholstwo". Zdawano sobie sprawę, że
niezbędna jest silna władza państwowa.
Potrzeba
"króla z mocą jedynowładztwa" - pisał Staszic.
Jak
rewolucyjne prawo wprowadzić w kraju, w którym praktycznie
panuje feudalizm i władza możnych? Większość posiadaczy
ziemskich nie wyobrażała sobie na przykład uwłaszczenia chłopów.
Wydano więc dekret potwierdzający konstytucyjne "zniesienie
niewoli", ale przyznawał on dziedzicowi własność ziemi, budynków
i inwentarza. Mógł on także w każdej chwili usunąć chłopa z
gospodarstwa. I co robić z taką wolnością?
Wzmocnienie państwa oznaczało także rozbudowę aparatu
administracyjnego. W Rzeczpospolitej istniał samorząd
szlachecki, który był amatorski i honorowy. Nikt nie sprawdzał
umiejętności zarządców a uczyli się oni poprzez praktykę. Tylko
część urzędników otrzymywała wynagrodzenie dlatego uważano, że
jedynie człowiek zamożny może być niezależny. Tymczasem w
Księstwie starający się o posady musieli zdać egzamin i
otrzymywali stałą pensję. Ludzie młodzi i wykształceni
znajdywali w administracji stabilizację i szansę na awans. W
całej Rzeczpospolitej przed rozbiorami było 2 tysiące
urzędników, natomiast w roku 1811 w samym Księstwie było ich już
9 tysięcy. CD WYŻEJ.
WIĘCEJ:
Tomasz Kizwalter, Polska nowoczesność. Genealogia.2020
SŁABO ZNAMY JĘZYK DRZEW
Drzewa
mają odpowiedniki wzroku czy słuchu. Na przykład korzonki roślin
emitują dźwięki i na nie reagują. Dzięki temu koordynują
kierunek wzrostu tak, by sobie wzajemnie nie wchodzić w drogę.
Mogą również orientować się na szum wody - badania dowiodły, że
korzenie rosły w stronę szumiącego rurociągu.
W puszczy tropikalnej w
Ameryce Południowej jest takie pnącze, które dostosowuje kształt
swoich liści do liści drzewa, na którym rośnie. Nie wyjaśni się
tego inaczej, jak istnieniem zmysłu wzroku. Rzeczywiście, na
skórkach niektórych roślin wykryto twory przypominające
soczewkę. Stary buk dożywia młode buczki, które rosną w cieniu
korony, a którym nie starczyłoby słońca, żeby utrzymać się przy
życiu. Przez korzenie oraz sieci grzybowe drzewo matka
przekazuje drzewom dzieciom pożywienie. Gdy drzewo matczyne
obumiera, młode drzewka zajmują jego miejsce.
Rośliny
wzajemnie się od siebie uczą. Mimozę, która dotykana opuszcza
liście w obronie przed roślinożercami, można nauczyć, by tego
nie robiła, kiedy za dotknięciem nie idzie zagrożenie. Bo takie
ruchy to dla niej spory wydatek energetyczny. Jest
też cała masa badań dowodzących o porozumiewaniu się drzew i
wzajemnym ostrzeganiu się przed nalotem owadów zjadających
liście. Drzewa, które zostały zaatakowane, wysyłają sygnały
biochemiczne. Odbierają je drzewa rosnące dalej i mają czas,
żeby się przygotować - produkują wtedy substancje ochronne,
które odpierają np. inwazję korników. Drzewa
w lesie wzajemnie się dożywiają, np. brzoza z daglezją. Zimą,
gdy brzoza jest pozbawiona liści, daglezja ją wspiera, bo ma
igły. A latem jest odwrotnie. Za tę symbiozę odpowiada grzyb
mikoryzowy,
który łączy oba te gatunki. I zależy mu, by podtrzymać przy
życiu i brzozę, i daglezję.
PS.
Za 50 lat cała Polska będzie poza naturalnym zasięgiem sosny i
świerka.
- Piotr
Tyszko-Chmielowiec. Dendrolog.
KOŚCIÓŁ STRACIŁ MŁODE
POKOLENIE A TERAZ TRACI KOBIETY
Czy nam się to podoba, czy
nie, żyjemy w świecie gloryfikującym wybór, który ma zawsze
działać na korzyść jednostek. W Polsce świeckość państwa zaczął
definiować Kościół, używając do tego PiS-u – jakby nie było
konstytucji. Utopijność takiej wizji Wielkiej Polski katolickiej
została obnażona w trakcie ostatnich protestów. Jednak wielu
biskupów, także tych zajmujących w episkopacie eksponowane
stanowiska, nadal w tę wizję wierzy. Wierzy w nią również prezes
Jarosław Kaczyński.
Decyzję, dotykającą przede
wszystkim kobiety (choć także ich partnerów), podjął żyjący
samotnie mężczyzna przy wsparciu kościelnych celibatariuszy. Ze
względu na życie w celibacie księża postrzegają kobiety głównie
poprzez swoje relacje z matką lub siostrą – osobą bliską, ale w
roli „pośrednika między ziemią a niebem”.
Problemem jest również
kościelny feudalizm. Biskup zarządza księżmi, a księża, nie
chcąc być tylko zarządzanymi, zarządzają świeckimi. Dopóki takie
funkcjonowanie Kościoła się nie zmieni, kobiety nie znajdą dla
siebie właściwej reprezentacji. Kulturowy katolicyzm umiera na
naszych oczach. „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania
dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie”. Niby godzimy się być prześladowani, a jednocześnie
chcemy dawać po głowie tym, którzy nas prześladują. Nie szukajmy
rewanżu i nie przyzywajmy nacjonalistycznych bojówek.
Czego się spodziewaliśmy,
jeśli dla wielu osób Kościół i państwo to jeden system? To, co
zrobił PiS, i w co wciągnął Kościół, pokazuje, że dialog
społeczny to puste hasło. Biskupi natychmiast pochwalili
Trybunał Konstytucyjny abstrahując od tego, jak to było
zrobione, i że było to zrobione w celach politycznych. Już św.
Tomasz pisząc o warunkach wprowadzania prawa podał, że w
społeczeństwie musi być poparcie dla danej penalizacji i
wprowadzenie jej nie może doprowadzić do zaburzeń społecznych.
Nie byłoby w Kościele
wewnętrznego oczyszczania z pedofilii, gdyby nie ludzie „z
zewnątrz”. Podobnie taki Kościół o własnych siłach nie jest w
stanie ruszyć problemu kobiet czy problemu klerykalnych
przywilejów. Obecne protesty mogą mu w tym pomóc. Może jednak
nastąpić zwieranie szeregów i tworzenie katolickiego narodowego
getta. Wówczas będzie to tylko pozorne oczyszczenie. Wzywanie
narodowców przez prezesa PiS do obrony kościołów jest takim
właśnie zwieraniem szeregów. Zamiast pokolenia JPII mamy
pokolenie antyradiomaryjne. Wierzący mówią: nie chcę być w
Kościele, dopóki polski Kościół to ojciec Rydzyk. Niewierzący
mówią: nie chcę takiego Kościoła w Polsce, bo oni mnie w końcu z
tego kraju wygonią. To pokolenie jest teraz na ulicach. Takiej
jednak diagnozy nie usłyszymy z ust biskupów.
Nie starczy pieniędzy na
utrzymanie kleru? Księża zaczną się uczyć wykonywania innych
zawodów niż tylko głoszenia kazań i sprawowania sakramentów.
- Ks. Jacek Prusak jezuita
i psychoterapeuta, Czas na ruch, T.P. nr 46 2020 (streszczenie
a.o.)..
BISKUPICE 20 KM OD KRAKOWA -
Pogórze Wielickie
Rolnictwo zaczęło się na Bliskim
Wschodzie ok.10 tys. lat temu, na terenach obecnej Syrii,
Izraela, Iraku i Turcji, gdzie udomowiono dzikie rośliny i
zwierzęta.
Do Biskupic pod Krakowem
dotarło - przez Węgry - po 2,5 tysiącach lat. Po drodze
zmieniały się zwierzęta domowe, zamiast kóz zaczęto hodować
bydło i świnie. Z roślin uprawiano głównie jare np. pszenicę
płaskurkę i starszą oplewioną – samopszą. Na Bliskim Wschodzie
rosły one dziko w świetlistych, rzadkich lasach. Mięso, podobnie
jak jeszcze w XIX i na początkach XX w., było luksusem. Gdy
zbiór zboża się nie udał, ratowano się „chwastami” takimi jak
lebioda, stokłosa żytnia czy rdestówka powojowata. Zbierali
jabłka i gruszki. Znaleziono pozostałości poziomek, jeżyn, malin
i orzechów laskowych.
Przynieśli też ze sobą
unikatową ceramikę rogatej twarzy (foto), która nie miała
żadnego praktycznego zastosowania (bóstwo?).
wg dr Magdaleny Moskal-del-Hoyo
W 5.
PROCENTACH JESTEŚMY WIKINGAMI. Szwedami!
Już w VIII wieku nie
istniała jedna wspólna „wikińska” tożsamość. Duńczycy
skolonizowali Wielką Brytanię (królem Anglii został w 1016 r.
król Danii i Norwegii Knut Wielki - wnuk Mieszka I.), a
południowe i wschodnie wybrzeża Bałtyku oraz Europę Wschodnią
– Szwedzi, zwani Rusami.
Wyprawy na wschód
organizowały grupy osób związanych więzami rodzinnymi. W
wyprawach wikingów na zachód brali udział bardzo różni ludzie.
Skandynawowie mieli dwa sposoby na kolonizację – podczas gdy
na zachodzie i północy czynili to gwałtem, rabowali kościoły i
miasta masakrując obrońców (zob serial Vikings - N.), wobec
Bałtów i Słowian wchodzili w rolę kupców i zakładali położone
blisko morza faktorie handlowe.
Odbywała się w nich
pokojowa wymiana towarów, takich jak skóry, mięso, zboże, oraz
niewolników.
Brytyjczycy mają ok. 6
proc. „wikińskiego” DNA, my zaś niewiele mniej, ok. 5 proc.
polskich genów pochodzi ze Skandynawii, ale niekoniecznie
muszą to być tylko domieszki z epoki wikingów, bo mieszkańcy
ziem polskich mieli kontakty z nimi wcześniej i później.
I obecnie.
CZTERY WIRTUALNE ŚWIATY plus jeden
To mój pokój odbity
w okiennej szybie. Po prawej stronie świat zawarty w książkach
a na ścianie u góry w lewym rogu "Błękitny wazon", obraz
Cezanne'a. Obok fotela stoi okno na cały wszechświat -
komputer. Za szybą widać światła realnej rzeczywistości
(zamienionej tu w foto), ulicę Twardowskiego, szlachcica z
legend i baśni. Obecnie przebywa on na Księżycu. Centrum tych
czterech światów t.zn. mnie, nie widać. Stałem tu, gdzie ty
jesteś teraz i jestem obecny u ciebie tymi słowami.
6 proc. populacji
świata jest już uzależnionych od internetu a od mediów
społecznościowych ok. 210 mln ludzi. Przeciętny mieszkaniec
USA spędza średnio 2 godziny i 4 minuty dziennie w tych
mediach. Najbardziej szkodzi naszej psychice, nie samo
obserwowanie życia innych osób, ale porównywanie się z innymi.
W wyniku takiej obserwacji nasza samoocena może się obniżyć.
Ale komunikacja nawet w takiej formie jak facebook, jest
lepsza od izolacji.
Najtrwalszym
piętnem, jaki na współczesnej kulturze odcisną te media jest
pornografia.
Często ulegamy tzw.
iluzji złotego wieku, czyli przekonania, że kiedyś było
lepiej. Nie było. Było po prostu inaczej. Agresja, samotność,
wyobcowanie, uzależnienia, depresja... nie są produktami
naszych czasów. To odwieczne problemy człowieka, które w
różnych czasach przybierały inne szaty. Internet można też
wykorzystać do poprawy zdrowia. Szczególnie pomocne będzie
opracowanie algorytmów do monitorowania potencjalnych
samobójców czy osób z depresją.
Chyba nie było
epoki, w której rodzicom tak trudno było zrozumieć własne
dzieci. Media społecznościowe to przede wszystkim wyzwanie dla
rodziców. Wielu z nich zupełnie nie rozumie, czym jest
Tik-Tok, kim jest Friz, co się robi na Discordzie, itp.
Rodzice powinni pełnić funkcję przewodników, a niekiedy
policji w świecie social mediów. Jeśli tego nie robią,
pozostawiają dziecko na pastwę internetowych zagrożeń.
Discord –
bezpłatny komunikator internetowy. Początkowo stworzony z
myślą o graczach. Umożliwia zarówno komunikację tekstową, jak
i wysyłanie filmów czy zdjęć.
Friz -
polski youtuber. Jego kanał subskrybuje ponad 4 miliony osób.
Mieszka wraz z grupą znajomych w willi pod Krakowem, skąd
prowadzi transmisję z codziennego życia. Friz i jego „Ekipa”
zamieszczają treści o charakterze „lifestylowym”.
Tik tok –
aplikacja, która pozwala na przesyłanie krótkich, trwających
do 60 sekund filmików. W kwietniu 2020 r. posiadała 2 miliardy
użytkowników i stała się najczęściej pobieraną aplikacją na
świecie.
RATOWNIK NA CZTERECH ŁAPACH
Po dwóch dniach wygłodzonego i wyziębionego 12-latka znalazła
Mija, czarny labrador retriever z podhalańskiej grupy GOPR.
-Gdy przeszukujemy lawinisko, pies zastępuje sześciu
ratowników. Podczas poszukiwań w lesie nawet dwunastu. One
wyczuwają to, co dla nas nie istnieje. Psi węch jest kilkaset
razy czulszy niż nasz. Nagroda jest niepotrzebna. Sama
czynność jest nagrodą. Arco uwielbia tunel - kilkumetrowy
materiałowy komin. Dla niego nagrodą jest przebiegnięcie
tunelu po raz drugi.
Na początku pies powinien odnosić sukcesy. Musi nauczyć się,
że wymyślanie nowych rzeczy, nowych rozwiązań jest nagradzane
(INACZEJ NIŻ W POLSKIEJ SZKOLE - a.o.). My uczymy psa się
uczyć. Podstawowa zasada brzmi: aktywny pies, reaktywny
trener. Ja siedzę na krzesełku i obserwuję. Pies ma wymyślić
rozwiązanie sam. On ma chcieć się nauczyć. Chcieć pracować.
Kiedyś od tej chęci może zależeć czyjeś życie.
Psy są raczej małe, bo muszą być kompaktowe. W trakcie akcji
poruszają się po gruzach, chodzą po budynkach. Często latają
śmigłowcem, trzeba psa komuś podać.
Muszą mieć silną motywację. Testuje się towarzyskość
szczeniaka. Jak reaguje na obcych? Czy bawi się aportem? Co
robi, kiedy znika przewodnik? Radzi sobie czy skamle, bo nie
wie, gdzie jest pańcia.
W ogóle nie skupiamy na tym, czy pies szukając idzie „górnym”,
czy „dolnym” wiatrem. On jest tutaj o wiele mądrzejszy od nas.
Jeśli poczuje zapach na ziemi, przyłoży nos i złapie ślad. W
innej sytuacji pójdzie z podniesionym pyskiem. Może coś
usłyszy. To on się na tym zna najlepiej. Nigdy nawet nie
wiemy, którym zmysłem pies namierzył człowieka. Gdy psy znajdą
żywego człowieka, szczekają energicznie i długo. Gdy znajdą
ciało, zaczynają zwalniać, zawodzić. Nie uczymy ich tego, po
prostu tak robią. Szczekają na smutno.
Arco - retriever z Nowej Szkocji uwielbia tunel - kilkumetrowy
materiałowy komin. Dla niego nagrodą po tunelu jest
przebiegnięcie w nim po raz drugi.
SKRÓT wg Cztery łapy ratownika, Krzysztof Story T.P. NR
44/2020.
OSTROŻNIE Z TYM "WYPIERDALANIEM"
Himilsbach wtargnął do
SPATIF-u i krzyknął: „No, inteligencja, wypierdalać!”, na co
Holoubek odpowiedział: „Nie wiem, jak państwo, ale ja
wypierdalam”, i wyszedł. Są ludzie, którzy na słowo
„wypierdalać” wypierdalają, nie czekając, aż się ogłosi kto.
Może dlatego, że mają w genach zakodowane, że jak
wypierdalają, to ich zawsze też. Może z solidarności z
wypierdalanymi. A może po prostu tę sztukę już oglądali i
wiedzą, jak się kończy.
C.D. "OSTROŻNIE..."
zob. niżej:
Wulgaryzmy są
emocjonalnym wentylem bezpieczeństwa, który pozwala znaleźć
ujście dla złości bez fizycznej agresji. W otoczeniu
przyjaciół przekleństwa stanowią 13 proc. naszego słownika. W
sytuacjach bardziej oficjalnych ich liczba spada do 3
proc.Osoby, które straciły zdolność posługiwania się mową,
zachowały umiejętność przeklinania ponieważ wulgaryzmy w
naszej głowie obsługiwane są przez inne rejony niż te
powiązane bezpośrednio z mową. Części mózgu, które odpowiadają
za obelgi, uaktywniają się u psa ujadającego zza ogrodzenia.
Podobnie jest z małpami. Jedna z teorii powstania ludzkiej
mowy (Pinker) zakłada, że jej korzenie tkwią w silnych
emocjach takich jak ból, radość czy strach i tam też właśnie
należy szukać przekleństw. Najwięcej ulgi przynoszą gdy są
wypowiadane w rodzimym języku. Wszyscy sportowcy klną, ale
najgorzej mają ci, którzy robią to po angielsku, bo każdy
sędzia ich rozumie. To nie fair - narzekał wybitny tenisista
Andy Murray, który już wiele razy płacił finansowe kary.
Niekontrolowane wykrzykiwanie przekleństw nazywa się
koprolalią. Przeklinanie jest wciąż prymitywne, ale
przynajmniej ma naukową nazwę i uzasadnienie.
OSTROŻNIE Z TYM
"WYPIERDALANIEM". „Wypierdalać!” oznacza nie tylko, że wy nie
możecie nam narzucać swoich wartości, ale że uważamy, iż za
wami żadne wartości nie stoją. Oni nie chcą żyć w naszej
Polsce, tak samo jak my w ich. A skoro żadna ze stron nie
wypierdoli się sama, to nie pozostaje nic innego, jak
wypierdolić tę drugą. No, chyba żebyśmy zaczęli ze sobą
rozmawiać. Ale jak mają z nami rozmawiać, skoro chcemy ich
wypierdolić? Strajk Kobiet wołając "Cała Polska śpiewa z
nami..." zastąpił uchodźców „pisiorami”. W przejęciu wrogiego
hasła jest zawsze sporo frajdy. Kłopot w tym, że hasło od tego
nie przestaje być wrogie, bo unieważnia jakąś grupę ludzi i
pozbawia ich praw. Nacjonaliści uchodźców z Polski nie
wypierdolili, bo ich tu nie było. „Pisiory” są. „Katole” też.
Do hasła można zresztą podstawić nazwę dowolnej grupy,
najlepiej trójsylabową, bo inaczej zaburza się rytm. Więc
„wypierdalać z katolami” jak najbardziej – ale „z kobietami”
też. „Z naziolami” i „z pedałami”, „z endekami” i „z Żydami”
(tu trzeba tylko dorzucić słowo „już”: „wypierdalać już z
Żydami”. A na koniec „wypierdalać z protestami”.Ci, których
gusta uraża to słowo, niech sobie przypomną, jak sami
wypierdalali. Albo byli wypierdalani do Szwecji. Albo jedno i
drugie. Ale mimo wszystko: wypierdalać z wypierdalaniem. A z
zasady nie należy proponować wypierdalania bez podliczenia sił
własnych oraz wypierdalanych.
Adam Mickiewicz powiedział, że
nie ma „nic porządniejszego na ziemi i nic trudniejszego, niż
prawdziwa rozmowa”. Ludzie wymieniają się komunikatami,
przekazują informacje, ale nie rozmawiają. Powiesz: "Bolą mnie
plecy". Usłyszysz: „A mnie to dopiero boli, a ja to mam
prawdziwe problemy”. Rzadko ktoś cię zapyta: czego
potrzebujesz?
Najgorsze słowa, których używamy
w rozmowie to:„powinnaś”, „trzeba”, „należy” i wszystkie
związane z normalnością: „każda normalna kobieta...”, „każdy
normalny człowiek...”. Te słowa dotyczą przynależności, są
ostrzeżeniem, że jeśli się nie dopasujesz do grupy, to cię
wykluczymy. "Normalność" zawsze służy kontroli. Zaczyna się
gdy nikt dziecka nie pyta jak się czuje, czy ma jakieś
wątpliwości. Tylko, tak ma być i koniec! Nie rozmawiamy z
szefem, tylko się wkurzamy, nie rozmawiamy z rodzicami, tylko
ich ignorujemy, nie rozmawiamy z dziećmi, tylko im
rozkazujemy, i nie rozmawiamy z partnerami, tylko
rywalizujemy, walczymy, albo milczymy.
Żebyśmy się spotkali i zaczęli
rozmawiać, musimy się widzieć i słyszeć, skupić na drugiej
osobie bez oceny moralnej. Jeśli nałożę sobie kalkę, jaka ta
osoba jest i jaka powinna być, a ona nie będzie pasować, to i
tak zrobię podświadomie wszystko, żeby ją do mojego
wyobrażenia przyporządkować. Prawdziwa relacja jest
niebezpieczna. Nie wiemy, co się w niej wydarzy. Musimy zdawać
sobie sprawę, że nie wszystkie nasze potrzeby zawsze będą
zaspokojone.
Emotki to znak naszych czasów,
czasów wtórnego analfabetyzmu. Wrzucimy xD i wydaje nam się,
że napisaliśmy coś ironicznie. Nie uczymy się swojej mimiki
nawzajem, gestów. Nie rozróżniamy niuansów, nie uczymy się
oddzielać dosłowności od metaforyki. Rady dawane bez proszenia
są rodzajem przemocy. To tak jakby mówić: "Ja wiem lepiej, co
jest dla ciebie dobre". Wtedy ludzie przestają być równi, bo
jedna osoba sytuuje się wyżej i unieważnia drugą. No, bo skoro
muszę ją pouczyć, to znaczy, że nie postrzegam jej jako
dorosłej, która potrafi się sobą zatroszczyć i sama podejmować
decyzje.
RADY: Dr Małgorzaty Majewskiej -
językoznawczyni, na UJ zajmuje się językiem mediów,
komunikacją werbalną i niewerbalną.
Ponad 100 lat temu na krakowskich
Plantach rozmawiali nauczyciel Otto Nikodym i Stefan Banach.
Dołączył do nich przechodzący tamtędy profesor Hugo Steinhaus
i w ten sposób odkrył genialnego matematyka-samouka.
MOMENTALNY CZAS
Niemieccy fizycy laserem wybili
elektrony z cząsteczki wodoru (H2). Elektrony nie wylatują
jednocześnie, lecz jeden po drugim, a te dwa wydarzenia dzieli
247 zeptosekund - to znaczy tryliony razy krócej, niż trwa
sekunda.
Nigdy wcześniej nie zarejestrowano procesu, który przebiega
tak krótko a więc nigdy nie podzielono czasu na taki,
niewyobrażalny, prawie nieistniejący - i tu nie mam nazwy na
to coś, bo powiedzieć "odcinek" czasu to wziąć słowo z
odcinania kawałka czegoś czyli przestrzeni a jak odciąć coś
tak małego? Może, "moment czasu"?
Trylion – liczba o wartości: 1
000 000 000 000 000 000 = 10¹⁸ - pomnożone przez 247 - tyle
razy krócej od sekundy.
NA RYSUNKU: zółte psmo
to laser. Czerwone kropki to 2 jądra atomów H2, a fioletowe
pasma tworzą wybite przez laser elektrony.
RÓWNOWAGA DOSKONAŁA
Kląskawka
wiosną na łąkach w pobliżu Ubrique, w Andaluzji. Sewilla,
Kordoba, Grenada.
WIĘCEJ zdjęć z "Wildlife Photographer of the Year 2020"
Prąd
przesyłany przewodami wytwarza ciepło, dlatego teraz w moim
komputerze co chwilę szumi chłodzący wiatraczek. W latach 20
ubiegłego stulecia wykryto, że rtęć lub ołów w temperaturze
minus 260 stopni nie stawiają elektronom żadnego oporu.
Wykorzystano to w skanerach medycznych i akceleratorach. Jednak
takie schładzanie jest bardzo kosztowne. Nadprzewodniki
ceramiczne działają już w temperaturze -130 stopni.
Tymczasem w "Nature" opisano jak fizycy Uniwersytetu Nevady
uzyskali nadprzewodnictwo przy 15 stopniach plus! Tyle tylko, że
konieczne było ciśnienie milion razy większe niż w kołach
samochodowych, 2,5 miliona razy większe od atmosferycznego i
niewiele mniejsze niż w środku Ziemi.
W
diamentowych kowadełkach naukowcy ścisnęli węgiel i siarkę,
dodali trzech gazów, w tym wodór, i podgrzali to promieniami
lasera. Badacze żartują, że przypominało to pichcenie obiadu
ponieważ nie wiedzieli dokładnie z jakich składników i w jakich
proporcjach najlepiej tworzyć tę mieszankę. Gdy poznają jak ona
jest zbudowana, wówczas będzie można niwelować to ekstremalne
ciśnienie.
Możliwość korzystania z nadprzewodnictwa w temperaturze wyższej
od zera, byłaby przełomowym wynalazkiem. Wystarczy tylko
pomyśleć o dalszej miniaturyzacji procesorów, eliminacja szmerów
cieplnych jest warunkiem budowania komputerów kwantowych. A
ciepło ulatujące podczas przesyłania prądu warte jest miliardów.
ROZMAWIAJĄ O SPOTKANIU
ONA - Karolina Hamer, aktywistka LGBT, paraolimpijka medalistka.
ON - Michał Łuczewski,: konserwatywny katolik, adiunkt na
socjologii UW, autor "Kapitału moralnego".
ONA: Czuję sprzeciw, kiedy ktoś, zamiast pokazywać Boga czynami,
zaczyna o nim gadać. Zwłaszcza jak traktuje innych z góry. Gdy
umarła moja mama chciałam tylko siedzieć i płakać a na tym
spotkaniu musiałam po angielsku dyskutować o sklejaniu Polski z
jakimś katolickim fanatykiem. Kościół kojarzy mi się z
wykluczeniem.
ON: Ja zawsze starałem się być taki dialogiczny. Od tylu lat
uczestniczę w wojnach kulturowych, więc sądzę, że wiem, co
ludzie powiedzą.
ONA: Ale ty tylko powtarzasz: ja do ciebie nic nie mam, lecz
sorry: LGBT to jest grzech. Stary, nic nie wiesz, ja jestem
dyskryminowana jako kobieta, jako osoba biseksualna i osoba z
niepełnosprawnością. Stań koło mnie, ramię w ramię, wtedy możemy
sobie pogadać a jak nie, to spierdalaj.
ON: Po tym spotkaniu zmieniłem plany: pojechałem odwiedzić
swojego 91-letniego dziadka. Poczułem, że aby zrozumieć, skąd
jestem i gdzie jest moje miejsce, muszę go zobaczyć. Jechałem i
płakałem.
ONA: po latach ciężkich treningów życiowych dotarło do mnie, że
taka jaka jestem, jestem OK. Ty, jaki jesteś – heteroseksualista
i katolik – też jesteś OK. Tylko jeśli mamy żyć w jednym
świecie, to nie ma powodu, żeby małżeństwa homoseksualne były
zakazane. Dla mnie to jest tak, jakbyśmy pozwalali się żenić
tylko niebieskookim, a zabraniali brązowookim. Jeśli zostałam
tak stworzona, to oznacza, że jestem OK. I mam takie same prawa.
A chowanie się do szafy w imię waszego komfortu nie jest fajne.
Nie będę siedzieć w szafie. jak będę mieć partnerkę, którą będę
kochać, to najważniejsze na świecie będzie dla mnie wzięcie z
nią ślubu. Powtarzam pytanie: chcesz, żebym była szczęśliwa? Na
poziomie czynów, a nie na poziomie gadki? Wiem, że to nie jest
twój problem, bo masz zajebistą żonę, dzieci i jesteś fajnym
facetem. Jak się rozjeżdżaliśmy do domów i staliśmy już przy
samochodach, to zażartowałam: „O, tam stoi Pan Bóg”. A on
podszedł i mnie przytulił. Mnie, grzesznicę. Tak w ogóle to mam
go w komórce wpisanego jako „Pana Boga”.
ON: Dopiero jak przestałem go grać, mogłem się zacząć uczyć.
Także od ciebie, Karolina.
ONA: Powiedz mi po prostu, gdzie jest ten Bóg i czy mogę być
szczęśliwa? Jestem biseksualna, zobacz: z mężczyzną nie grzeszę,
a z kobietą grzeszę? Z ciekawości pytam.
ON: Kwestia małżeństw, prawa, jest kwestią społeczną, nie
indywidualną. Ty chcesz połączyć coś, co ja próbuję rozdzielić.
ONA: Nie możesz powiedzieć: „Stoję za tobą, siostro, bądź
szczęśliwa?”. Przecież Bóg jest właśnie w tym „bądź szczęśliwa”,
a nie w rozważaniu, co jest grzechem. Czy Jezus wykluczał?
JEGO ŻONA: Rozmawiajcie o ludziach a nie o teoriach. Może w
ogóle u nas wszystkich. Jest szuflada na miłość i szuflada na
teorie.
ONA: I potrzebuję wsparcia. Żeby nie musieć udowadniać, że
jestem człowiekiem. Żeby przez następne 30 lat znów nie udawano,
że nie ma niepełnosprawności i że jest tylko jedna orientacja
seksualna, a reszta to zboczenia. I żeby przestano za mnie
decydować o moim losie. Ludzie, jak mają dosyć, to krzyczą z
rozpaczy i żalu. Ten krzyk ratuje życie. Gdy krzyczy ofiara
przemocy, to nie to samo, co gdy krzyczy jej sprawca. To sprawcy
udają, że nie ma różnicy. A dociskani krzyczą w obronie. Ty mi
mówiłeś kiedyś, że musiałeś walczyć o prawo do Boga? Że twój
tata był superateistą. Na bardzo liberalnym uniwersytecie też
nie było z tym łatwo.
ON: Ty byłaś problemem, a ja byłem dzieckiem doskonałym.
Idealnym i niesprawiającym kłopotów. I cały czas pełnym
niepokoju, czy to wystarczy.
ONA: Mój ojciec jest przemocowcem. Można się podporządkować jego
woli albo wypierdalać. Pływanie mnie uratowało, ale wciąż czuję
gniew, kiedy zaczynam podejrzewać, że wolałby, żebym się nie
urodziła.
ON: Moja córka pyta: „Tato, co byś zrobił, gdybym była
lesbijką?”
ONA: Jezus – rewolucjonista, stanął po stronie wykluczanej
mniejszości. Jestem cudem, a nie cudakiem. Jestem tu po to, aby
uzdrowić świat. Jak mama zmarła, poczułam się strasznie
zagubiona (płacze). Potem, po jakichś dwóch latach, z małej
Karolinki stałam się Karoliną. Ona mnie przed śmiercią
przeprosiła. Powiedziała, że chyba nie zrobiła wszystkiego, co
mogła, żebym była sprawniejsza i fajniejsza. A ja powiedziałam,
że zrobiła wszystko. Pamiętam, że w hospicjum, trzymając ją za
rękę, jak już była nieprzytomna, mówiłam: „Jesteś spokojna,
jesteś bezpieczna. Możesz odejść, ja sobie poradzę”. Moja
książka ma tytuł „Niezatapialna”. Dziś rzeczywiście czuję się
niezatapialna.
ON: Jest w niej opis jednego z twoich startów, kiedy miałaś
poczucie absolutnego zjednoczenia z tym, co robisz. Kiedy
poczułaś, że jesteś pływaniem.
ONA: Sportowcy nazywają to „flow”. To lepsze od orgazmu.
Odcinasz się od wszystkich bodźców. Na trybunach jest 10 tysięcy
wrzeszczących ludzi, a ty ich nie czujesz. Wchodzisz głęboko w
swoją ciszę. I płyniesz.
ON: Modlitwa polega na poszerzaniu tego stanu. Na początku tego
roku odszedłem z pracy. Mało piszę. Czuję, że muszę się
poskładać do kupy. Bardziej być z rodziną, niż naprawiać świat.
Żeby to robić, wypada zacząć od siebie. Musisz chcieć być
święty, żeby zobaczyć, że nie jesteś. Tylko w fundamentalnej
różnicy możliwe jest miłosierdzie i przebaczenie. "Musisz stanąć
i patrzeć coraz głębiej i głębiej, / aż nie zdołasz już odchylić
duszy od dna”- to z wiersza 20-letniego Wojtyły. Niewiele nas
różni, bo mam mnóstwo braków, tylko innych niż ty. To wtedy
zobaczyłem w tobie siostrę.
ONA: Ja czasem myślę o swojej niepełnosprawności jako
„nadsprawności”. Skoro cały świat jest do mnie niedostosowany,
to muszę być nadsprawna, żeby sobie w nim poradzić. A tzw.
pełnosprawność jest teorią.
T.P. 12.10.2020
IGA SOBIE KUPI JACHT
Na oficjalnym koncie instagramowym, które śledzi ponad 13,5 mln
osób, mistrzyni Garrosa na pytanie co kupi sobie za ponad 7
milionów złotych nagrody? Odpowiedziała: "Moim marzeniem jest
kupno jachtu, żeby pływać nim po polskich jeziorach".
A moim marzeniem było, że ona zrobi coś, by nie znikały lodowce
w Himalajach.
Da przykład!
Jacht, o ile będzie pod żaglami, to przynajmniej nie truje, więc
i tak lepiej niż inny sportowiec, który właśnie sprawił sobie
kolubrynę za milion złotych. Na 100 kilometrów pali 30 litrów.
Dał przykład!
MÓWI RADEK RAK - LAUREAT NIKE I WETERYNARZ
Pisząc „Baśń”, czułem się od początku do końca chłopem. Bycie
chłopem to bycie pogardzanym. Gdy czytałem współczesną
literaturę polską, czułem, że się mną, synem chłopa, gardzi.
Miałem również wrażenie, że pochodzę znikąd. To znaczy, że nic
się w mojej Dębicy nie dzieje, bo nikt nie napisał o niej żadnej
książki.
W "Baśni" zmiany dokonuje w sobie pojedynczy człowiek, ale jego
zmiana nie ma przełożenia na grupę społeczną. Żaden chłop nie
określiłby się wtedy Polakiem, a jeśliby tak się nawet stało, to
szlachta polska bardzo by protestowała. W XIX wieku
rzeczywistość się zmieniała, gdy cesarz doszedł do wniosku, że
należy ją zmieniać, a nie wtedy, gdy do takiego wniosku doszedł
Szela czy jego pan. Historia o Bryku, chłopie spod Dubiecka,
który uciekł od Krasickich i został profesorem na Akademii
Krakowskiej, jest historią prawdziwą, chociaż wydarzyła się 40
lat po rabacji, kiedy chłopskie bycie pańskim inwentarzem
zostało zniesione.
Większą część życia byłem skupiony na tym, żeby przeżyć i
ogarnąć rzeczywistość wokół mnie. Musiałem wiedzieć, jak zmiany
się na mnie odbiją, bo jak się jest chłopem, to nawet jak ktoś
ci coś daje, to i tak zabiera. Tę wiedzę mam od pokoleń. Ludzi,
którzy opowiadają głupoty, jest wiele i w polskiej polityce, i w
kulturze, i w nauce. Bardzo dużo mówimy, a mało milczymy.
Dostrzegam dobro gdzie indziej niż w deklaracjach politycznych
czy programach partii. W mojej rodzinie, w mojej pracy, w
ludziach, których spotkałem. I w zwierzętach. W starciu pana z
chamem cham nigdy nie wygrywa. W ostatecznym rozrachunku chłop
zrozumie, że przegrał, mimo że przez chwilę wydawało się
fajnie.
Nie czuję się człowiekiem klasy średniej. Klasa średnia mieszka
w ładnych domach na przedmieściach. Poczucie braku bardzo mocno
mnie ukształtowało i pewnie pozwoliło wykształcić w sobie pewne
cechy charakteru i cnoty, których w innych okolicznościach
pewnie bym nie posiadał, dlatego jestem życiu wdzięczny również
za te różne braki.
Każdego dnia spotykam się z bólem i cierpieniem, śmierci dotykam
i śmierć zadaję. O wiele zbyt często spotykam się z przemocą
wobec zwierząt. Pies Centuś był uwiązany i zajęło mu kilka
miesięcy, zanim nauczył się chodzić inaczej niż po okręgu.
Zwierzęta i stwory to pełnoprawni bohaterowie „Baśni”. Staram
się zamienić mistykę mojego doświadczenia w narrację,
opowiadając, jak Sława uczy Kóbę stać się lasem. Piękno zawsze
leży w bok od proporcji. Mam problem z rozmawianiem z ludźmi,
których nie znam. Ale jeżeli mają zwierzęta, to nagle się
okazuje, że można rozmawiać godzinami. Lubię jamniki. Są uparte,
wytrzymałe i nie poddają się mimo obciążenia całą masą
przypadłości.
Motyw serca zaczerpnąłem z Mistrza Eckharta i jego
przeświadczenia, że serce to jest miejsce, gdzie ja się spotykam
sam ze sobą tak głęboko, że głębiej się nie da. Odzyskać serce
to wrócić do samego siebie, uzmysłowić sobie, kim jestem
naprawdę, i pogodzić się z tym. Załatać to, co boli. Napisałem w
„Baśni”, że to miłość, którą Chana żywi do Jakuba, pozwala mu
odzyskać samego siebie. Kiedy Chana puka do drzwi kamienia, a
kamień odpowiada, że nie ma drzwi, to Chana i tak wchodzi.
wybrałem niektóre zdania
WIĘCEJ: "MAGAZYN WYBORCZEJ" 10.10. 2020
„Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”, Radek
Rak, Powergraph, Warszawa
NOBEL
2020
Louise Glück MARZENIE
Coś ci powiem:
codziennie
umierają ludzie. A to
dopiero początek.
Codziennie w domach
pogrzebowych rodzą się nowe wdowy,
Ten obłędny pęd, produkujący głupstwa, nastawiony na
neurotyczną, nikomu niepotrzebną innowacyjność szedł pełną parą
żeby zniszczyć tę Ziemię. I nie było żadnej siły, ani
demokratycznej, ani politycznej, ani społecznej, żeby to
powstrzymać. I nagle pojawił się wirus, który w ciągu kilku
tygodni zatrzymał to szaleństwo produkowania w 80 proc.
niepotrzebnych rzeczy. Mamy bowiem do czynienia z chorobliwą
innowacyjnością: 4.0, 5.0, jakiś nowy smartfon, który ma 150
nowych funkcji.
My tego nie potrzebujemy. TO SĄ ISTOTNE SPRAWY. Natomiast to, co
robią ci nasi chłopcy w piaskownicy, jest tak niedorzeczne i tak
obok tego, co jest naprawdę ważne w tej chwili na świecie, że
szkoda słów. - prof. Radosław Markowski.
DLACZEGO PSY LUBIĄ LUDZI, którzy nie lubią psów? - FB:
Antoni Orzech
1- Psy,
które wychowały się w otoczeniu kobiet, mogą bardziej woleć
kontakt z nimi, niż z mężczyznami.
2-
Zwierzak, który jest nieśmiały, gdy spotka kogoś kto się z nim
nie spoufala, to mu odpowiada.
3- Psy
są wrażliwe na ton naszego głosu. Gdy ktoś mówi wysokim i
pogodnym głosem, pies pobiegnie do niego.
4- W
świecie psów wpatrywanie się w oczy sugeruje, że mamy złe
zamiary. Ten, kto nie zwraca uwagi na psa, może być więc
bardziej interesujący.
5-
Ludzie, którzy nie lubią psów, zwykle ich nie mają. Jeśli
czworonóg nie przepada za innymi psami, wyczuje to i zbliży się
właśnie do tej osoby.
Sprawy naszych dni są
nieskończenie ważniejsze niż te, z którymi dotychczas żył
człowiek.
Znów nadszedł czas
mityczny.
Dlaczego?
Ponieważ od naszych
działań zależy istnienie całej planety Ziemi.
W Himalajach pokrywa 46 tysięcy lodowców traci nawet metr
grubości w ciągu roku. Stamtąd wypływają wielkie rzeki
utrzymujące przy życiu miliardy ludzi, florę i faunę, dlatego
gleczery uznawanoza
święte. Teraz wody jest tam coraz więcej, stąd powodzie, ale jej
zapasy zamrożone w lodzie i śniegu się kurczą. Co się stanie gdy
lodowce znikną i rzeki wyschną? Tylko człowiek nie wie, kiedy
jest syty. Ziemię nie jest łatwo sprowokować. Długo się na
wszystko godziła, ale teraz próbuje się z nas otrząsnąć.
50 milionów lat temu indyjska płyta tektoniczna starła się z
azjatycką i tak zaczęły rosnąć Himalaje. Już wcześniej płynęła
tamtędy rzeka i cały czas drążyła sobie koryto. Teraz, ten
największy na świecie kanion ma 2 500 m głębokości a góry po obu
stronach wznoszą się na wysokość 8 tysięcy metrów. Do Kali
Gandaki spływają strumienie z ponad 1000 lodowców. Niżej, wpada
ona do świętej rzeki, matki Indii, Ganges.
WIĘCEJ: Andri Snaer Magnason, "O czasie i wodzie" 2020.
FOTO Biebrza. Tereny
bagienne wiążą dwutlenek węgla. Gdy w Islandii
przeprowadzono ich drenaż, wykopano kanały o
długości 33 tysięcy kilometrów, równej obwodowi kuli
ziemskiej. Emisja CO2 z tych wydrenowanych bagien wynosi 8
milionów ton rocznie i jest większa niż ze wszystkich tam
fabryk, aut i samolotów razem wziętych.
Gdy ziemia wysycha następuje utlenianie węglowodorów, które
przez tysiące lat gromadziły się w mokrej
glebie. Na dodatek, 70 procent tych rowów NIE jest
wykorzystywanych do uprawy łąk. "Może nadszedł
czas, by nagradzać ludzi za zasypywanie kanałów?" - pytał
ich noblista, pisarz Halldor Laxnes w roku 1970.
WIĘCEJ: Andri Snaer Magnason, "O czasie i wodzie" 2020.
PS.
Deklaracja Xi Jipinga o zamiarze osiągnięcia przez Chiny
neutralności klimatycznej do 2060 r. Od decyzji Pekinu
zależy czy wzrost temperatury zostanie ograniczony do 1,5
st. C przy końcu stulecia. Słowa Xi o "wielkim zielonym
skoku", dają nadzieję, że tak się stanie.
Moc paneli fotowoltaicznych będzie musiała wzrosnąć ponad
10-krotnie. Kraje bazujące na wydobyciu ropy, Rosja, Iran,
Irak, bez reform czeka cywilizacyjna zapaść. (Chiny = 30
procent CO2, 50 procent węgla
Na jednym z portali
zauważyłem te dwa japońskie znaki. Spodobały mi się
i wygooglowałem, że
to nazwa nowej ery "Reiwa".
Składa się ona z
(rei) "piękno" oraz (wa) "harmonia", czyli razem, "piękna
harmonia". Pierwszy znak można też odczytać jako "dobry",
"pomyślny", lub "polecenie", "rozkaz".
Wyrażenie "Piękna
harmonia" pochodzi z antologii japońskiej poezji z VII wieku
p.t. "Manyoshu" ("Zbiór Dziesięciu Tysięcy Liści") i stanowi
odpowiednik naszego Średniowiecza, Odrodzenia, czy Oświecenia.
Nie wiem jak
ukształtowały się te znaki, ani z jakich fragmentów składa się
ich "piękno" i "dobro", które zarazem można odczytać jako
"rozkaz". Widzę tam kogoś tańczącego w domu pod dachem, ale
ciągle daleko mi do "polecenia" i "rozkazu".
Mam wspaniałą książkę
o piśmie chińskim: Cecilia Lindqvist, Tecknens Rike
(Królestwo
znaków-j.szwedzki).
Wypisałem z niej jak
powstawały znaki "drzewa" i "mowy".
drzewo
korzeń
owoc
Od samego początku
było to drzewo bez liści. Później uproszczono jeszcze górne
gałęzie. Bez tych dwóch kresek, pionowej i poziomej byłby to
"człowiek", a z samą poziomą, "duży".
"Drzewo" posłużyło do
stworzenie wielu innych znaków takich jak: "las", "pali się",
różne owoce i ich zrywanie, ale także "kolor czerwony"
"człowiek" razem z "drzewem" to "odpoczywać", a "korzeń" znaczy
równocześnie "książkę", czyli to ona jest u podstaw wszystkiego.
Podoba mi się to...
gra na flecie
mowa, słowo
myśl, idea
Znak "mowy" i "myśli"
powstał na bazie "gry na flecie". Te prymitywne rysunki mają
obrazować flet i usta. Gdy je rozdzielono powstała "mowa" i
"słowo" a także ogromna ilość znaków złożonych, takich jak
"czytać", "recytować", "komentować", "pytać", "krytykować",
"przyrzekać", "dziękować", "kłócić się" i dziesiątki innych
znaczeń, w których mówienie ma swój udział.
W drugim japońskim
znaku "harmonii" też widzę "drzewo" i "usta". Być może to "szum
drzewa" oznajmia harmonię świata.
W POLSCE MAMY 100 tys. BOBRÓW FB
Antoni Orzech Spiętrzają wodę, odtwarzają mokradła, zapobiegają suszy.
Zalewy to też jedyny możliwy sposób na radzenie sobie z
nawozami rolniczymi w rzekach. „Odszkodowania” głównie z UE,
bardzo się nam opłacają. Znacznie większe straty byłyby,
gdybyśmy bobrów w Polsce nie mieli, tracilibyśmy więcej wody i
susza byłaby większa.
Bobry nad Biebrzą żyją, ale ich tamy są tam regularnie
niszczone przez rolników, którzy uprawiają łąki. 50 proc.
torfowisk jest odwodniona i dlatego niedawno płonęły pola i
mokradła w Biebrzańskim Parku Narodowym.
Rozlewiska mają swój urok, wyglądają dziko, ściągają ptactwo,
co z kolei przyciąga ornitologów, pojawiają się rzadkie i
piękne rośliny.
Ktoś tak doskonały i fascynujący jak ona, nie ma prawa istnieć,
tymczasem mieszka w Chobieline. Takie życie znajduje się jedynie
w baśniach, a tu jest w realu.
Anne Applebaum pisze bestseller za bestsellerem – trzy lata temu
ukazał się jej „Czerwony głód”, pierwsza na Zachodzie tak
pogłębiona opowieść o Hołodomorze na sowieckiej Ukrainie w
latach 30., niedawno wyszedł „Zmierzch demokracji” (wydanie
polskie na początku przyszłego roku), książka o tym, jak Zachód
dał się uwieść autorytaryzmowi...
„Matka Polka”, obszerny wywiad rzeka, który przeprowadził z nią
Paweł Potoroczyn, publicysta, menedżer kultury, były dyplomata,
wiedzę o niej porządkuje. Zaczyna się od opowieści szkolnych, od
śpiewania w chórze, słuchania winyli, jazdy na rowerze. Studia
na Yale, Oksford i pierwszy wyjazd do Polski w 1987 r. z ukrytym
grubym plikiem dolarów zebranym w Wielkiej Brytanii, by wesprzeć
represjonowanych działaczy „Solidarności”. Applebaum trafia na
warszawskie Stare Miasto, śpi na materacu na poddaszu jednej z
kamienic, pracuje jako nieeatatowa korespondentka „The Economist”.
Pierwszą polską książką, jaką przeczytała, był „Pan Tadeusz”,
drugą „Mała apokalipsa”. W listopadzie 1989 r. w daihatsu rusza
z Warszawy do Berlina, gdzie właśnie wali się mur. Poznaje tam
innego dziennikarza, za którego rok później wychodzi za mąż. W
1997 r. przeprowadzili się do dworku w Chobielinie.
Potoroczyn wypytuje Applebaum nie tylko o jej biografię.
Rozmawiają o literaturze, historii, Ukrainie, Rosji i Ameryce...
Rozmowa raz schodzi na wątek o przyszłości dziennikarstwa –
Applebaum zauważa, że papier wraca do łask, bo od patrzenia w
rozświetlone ekrany smartfonów i tabletów ludziom pogarsza się
wzrok – ale z drugiej strony rewolucja cyfrowa zachwiała
tradycyjnymi mediami, które były podwaliną liberalnej
demokracji. Przełom technologiczny utorował drogę populistom,
wywołał cywilizacyjne przesilenie niczym Guttenberg.
Applebaum w swoją opowieść wplata anegdoty. O tym, jak zostawała
obywatelką Wielkiej Brytanii, gdy brytyjska wicekonsul w
pozbawionym okien pomieszczeniu brytyjskiej ambasady w Warszawie
odbierała od niej przysięgę na wierność królowej Elżbiecie II. A
gdy dostała polskie obywatelstwo, prezydent Bronisław Komorowski
zaprosił ją do Belwederu na obiad...
"Matka Polka". Anne Applebaum w rozmowie z Pawłem Potoroczynem,
wyd. OsnoVa
Wyślę ją -format MOBI- na mejlowy adres - A.O.
"Dlaczego milczycie widząc, jak deptany jest nasz mały, dumny
naród?" - pyta rosyjskich intelektualistów noblistka Swiatłana
Aleksijewicz. Odpowiedzieli jej pisarze, dziennikarze,
pracownicy naukowi i... Czechow:
Swiatłano, rosyjska inteligencja milczy, bo jej już nie ma, nie
ma też narodu, który inteligencja wymyśliła. Narodu zniewolonego
przez władze i marzącego o wolności. Mamy ludność. Droga
Swiatłano, pokojowe powstanie na Białorusi to wielkie wydarzenie
historyczne. Kłaniam się bohaterkom i bohaterom waszego buntu...
Wasze dziś to nasze jutro.. Milczymy, bo nasz kraj zatruty jest
mrocznym złem, zastraszony jego nikczemną potęgą, zepsuty
cyniczną propagandą - bo w naszym kraju ludzie od dawna
pogodzili się ze swą bezsilnością a w najgorszym przypadku
zapomnieli, czym jest godność, wolność, solidarność... Wasz
spokojny i – jak zawsze myśleliśmy – dość bierny naród okazał
się bardziej wyczulony na złowieszczą żądzę władzy sprawowanej
przez niekompetentnego dyktatora. Zabiera głos z wielką
godnością...
Podziwiam ludzi, którzy na naszych oczach zmieniają się w
zjednoczony, nieugięty i nastawiony pokojowo naród... który
powiedział twardo „nie!” podłości, okrucieństwu, kłamstwu i
upokarzaniu, gotowy na wiele w imię tego ludzkiego sprzeciwu, w
imię godności i wolności. Nie widzimy tego w Rosji. Miejmy
nadzieję, że kiedyś zobaczymy.
...Dobrze rozumiemy, że polskie i litewskie „wczoraj” i Wasze
dziś, to nasze jutro...
Nasze społeczeństwo ciągle nie potrafi tego, co potrafili
obywatele Białorusi, nie umie się zjednoczyć, nie umie
uświadomić sobie, że rządzi nim okrutny dyktator i jego klika...
CZECHOW: „Wierzę w poszczególnych ludzi, widzę ratunek w
poszczególnych jednostkach rozsianych tu i ówdzie po całej
Rosji..."
Anna zaczęła pomagać ludziom od przygotowania dla nich
łazienki. W budynku przy nieczynnej rampie kolejowej, z pomocą
wolontariuszy urządziła miejsce, w którym oprócz kąpieli i
prania, można sobie zrobić kawę, zjeść kanapkę i pogadać.
Następnie stworzyła noclegownię dla 12 osób z pokojem dla
kobiet i dzieci. Trzecim projektem zrealizowanym w 2006 r.
przez Fundację jest Uniwersytet Trzeciego Wieku. W salach
wykładowych i informatycznych są prowadzone zajęcia dla 150
słuchaczy. Od początku działalności skorzystało z nich ponad
tysiąc osób. Buduje też dom opieki dla 26 osób nieuleczalnie
chorych. Parterowy, rozległy budynek jest już gotowy;
przypomina muszlę (FOTO). 5 tysięcy euro przekazał papież
Franciszek.
W SZWECJI TO NIE
POLITYCY PODEJMUJĄ MEDYCZNE DECYZJE
W "Financial Times"
ukazała się analiza, pokazująca, jak szwedzki model walki z koronawirusem
sprawdził się w tym kraju. Strategia epidemiologa Tegnella
wydaje się zdawać swój egzamin. W całej Europie liczba zakażeń
znów zaczęła rosnąć, tymczasem w Szwecji utrzymuje się ona na
niskim poziomie.
"Nie można w
nieskończoność zamykać i otwierać szkół, restauracji i innych
miejsc, w których pracują ludzie. To będzie katastrofa." mówił Tegnell.
W Szwecji to nie
politycy podejmują ważne decyzje. Dzięki temu są one
podejmowane na podstawie najlepszej dostępnej wiedzy.
„Maseczki to łatwe rozwiązanie, a ja jestem głęboko nieufny
wobec łatwych rozwiązań złożonych problemów”. Na razie Szwecja
wychodzi z niej obronną ręką. Dopiero za kilka lat będzie
można ocenić jakie sukcesy i porażki miały strategie przyjęte
przez poszczególne państwa
Przeciętna chmura o
rozmiarach 1 km sześciennego to milion litrów wody i waży tyle
co 100 słoni.
W jaki więc sposób
utrzymuje się w powietrzu?
Z BALKONU
Chmura składa się z
mikroskopijnych kropelek o średnicy najwyżej kilkudziesięciu
mikrometrów (tysięcznych części milimetra), które unoszą się jak
pyłki. W jej metrze sześciennym jest tylko 1 gram wody. Na
dodatek, gdy para wodna się skrapla, oddaje ciepło, dlatego
chmura ma wyższą temperaturę niż otoczenie i leci jak balon.
Gdy jednak milion
takich drobin połączy się w jedną milimetrową kroplę wtedy
zaczynają one spadać w dół. Mają kształt piłeczek pingpongowych,
natomiast u większych od spodu powstaje wgłębienie a góra się
wybrzusza i przypominają muffinkę. Największe rozpłaszczają się
jak spadochron i dzielą na kilka mniejszych. Nigdy nie są
podobne do łez.
Uderzając o suchą
ziemię uwalniają z niej oleje wytwarzane przez rośliny i
bakterie glebowe, dlatego deszcz pachnie. Zapach ten można
wyczuć już z daleka gdy tylko zbliża się burza. Nazwano go
petrichorem.
"Petra" po grecku
oznacza kamień a "ichor" - krew bogów a więc jest to boski płyn
z kamienia.
Dla Hindusów woda
jest napojem bogów a rzeka Ganges niesie życiodajny nektar
święty i czysty.
WIĘCEJ:
Simon King i Clare Nasir, Jak pachnie deszcz?
100
pytań na temat zadziwiających zjawisk pogodowych.
Białe światło w samym
środku obrazu, to Kopiec Kościuszki.
Podświetlony, zwykle
jest wyraźnie widoczny, ale w tę noc mgła zamieniła go w UFO,
lub dysk naszej
galaktyki, Drogi Mlecznej.
NIKT NIE WIE JAK
TO DZIAŁA?
AlexNet to system
rozpoznawania obrazów. Prawidłowo zgadł, że na zdjęciach niżej,
po lewej stronie jest samochód i świątynia, ale wystarczyło mu
zmienić niektóre piksele widoczne między zdjęciami, by ten sam
samochód i tę samą świątynię odczytał jako strusia. My nie
dostrzeżemy żadnej różnicy między obrazkami po lewej i prawej
stronie.
Na tych trzech
obrazkach AlexNet widzi 1- drozda, 2- geparda i 3- pancernika:
Dlaczego? Bo tak się
sam nauczył.
Informatycy napisali
program do klasyfikacji danych a następnie dali mu ogromną ilość
zdjęć tych trzech zwierząt i on sam się nauczył je odróżniać.
Jak to zrobił, tego nie wie nikt.
Ali Rahimi, guru od
sieci neuronowych powiedział "uczenie maszynowe stało się
alchemią...wielu projektantów używa technologii, której tak
naprawdę nie rozumie".
Do tej pory ludzie
budowali maszyny, których działanie przy pewnym wysiłku można
było zrozumieć. Tu mamy przykład, że człowiek wymyślił coś, co
przekracza jego zdolność pojmowania.
Przypomina mi to, co
czytałem o kwantach. Poruszają się chaotycznie a tworzą cały
nasz świat.
Jak
bardzo rozum jest bezsilny wobec politycznych wyborów, widać na
przykładzie Platona.
Był
uczniem Sokratesa, jednego z największych indywidualistów w
dziejach, a poświęcił 570 stron "Państwa",
by
zwalczać samodzielność posługując się przy tym imieniem swojego
mistrza, różnymi sztuczkami retorycznymi i manipulacją, gdy na
przykład indywidualizm łączy z egoizmem a altruizm ma być cechą
kolektywu. "Zostałeś stworzony dla dobra całości, a nie całość
dla dobra twego". To tak, jakby człowiek myślący na własną
odpowiedzialność, nie mógł się poświęcić dla bliźnich, a grupy
nigdy nie były samolubne.
Ludzi
dzielił na lepszych i gorszych z urodzenia stąd "rządzić i
kierować powinni mądrzy, a głupcy iść za nimi i ta zasada zgadza
się z naturą".
Dziś
humorystycznie brzmią jego wnioski, które wywiódł z przekonania,
że kiedyś istniał wiek złoty (Hezjod) wszelka zaś zmiana
prowadzi do upadku i chaosu (Heraklit). Dlatego człowiek został
stworzony przez Boga a inne gatunki powstały przez korupcję i
degenerację. I tak, tchórze i łajdacy zamienili się w kobiety, a
ptaki pochodzą z ludzi zbyt niefrasobliwych, którzy nadmiernie
polegali na swoich zmysłach. "Zwierzęta lądowe i dzikie zrodziły
się z takich, co to nie posługują się wcale filozofią", zaś ryby
i ostrygi "wywodzą się od najgłupszych ignorantów". Ewolucja
wspak.
Platon
mieszkał w Atenach, gdzie Perykles wprowadził demokrację, gdzie
powstał ruch przeciw niewolnictwu: Hippiasz, Eurypides,
Alkidamas, który napisał: "Bóg stworzył wszystkich ludzi równymi
sobie: nikt nie jest niewolnikiem z natury". Autor "Dialogów"
jednak podziwiał ustrój panujący w Sparcie, w którym każdy całe
życie był przypisany do jednej i tej samej odrębnej kasty.
Szukając
usprawiedliwienia tej klęski wybitnego intelektu, można wskazać
na jego arystokratyczne pochodzenie (ojciec z rodu mitycznego
króla Kadrosa a matka od samego Solona), na tragiczne
doświadczenia podczas chaosu wojny peloponeskiej, nieudane próby
stworzenia idealnego ustroju na Sycylii, przynajmniej dziewięciu
z jego uczniów było tyranami a w walce o władzę nie cofali się
przed morderstwem, i być może najważniejsze: to właśnie
demokraci skazali na śmierć jego nauczyciela, Sokratesa.
WIĘCEJ:
Karl Popper, Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie, dwa tomy
2010
PS.
MOWA
POGRZEBOWA PERYKLESA
ku czci
Ateńczyków poległych w pierwszym roku wojny peloponeskiej
431-404 p.n.e. (wybór zdań).
Nasz
ustrój działa na korzyść wielu, a nie na korzyść nielicznych:
dlatego nazywa się demokracją.
Prawo
zapewnia równą sprawiedliwość dla wszystkich w ich sprawach
prywatnych,
ale nie
ignoruje postulatów doskonałości.
Wolność,
jaką się cieszymy, rozciąga się na nasze życie codzienne; nie
jesteśmy podejrzliwi w stosunku do drugiego i nie ganimy
sąsiada, jeśli woli iść własną drogą. Ale ta wolność nie
prowadzi nas do bezprawia.
Nauczono
nas niezapominania o obowiązku obrony pokrzywdzonych.
Bieda
nie jest u nas powodem do wstydu, uważamy jednak za wstyd, gdy
ktoś nie stara się uniknąć biedy.
Nasze
miasto jest otwarte dla świata; nigdy nie wypędzamy
cudzoziemców.
Człowieka, który nie interesuje się sprawami państwa, uznajemy
nie tyle za szkodnika, ile za bezużytecznego; i choć tylko
nieliczni mogą się zajmować polityką, wszyscy jesteśmy zdolni ją
oceniać.
Ateńczyk
uczy się rozwijania w sobie wszechstronności, gotowości w
potrzebie i polegania na sobie samym.
W NIEBO WZIĘCIE
WIĘCEJ: Tina Beattie, Kwiaty też będą w
niebie.Tygodnik Powszechny nr 33
Jak
wiadomo, ludzie mogą się organizować w trzy różne systemy
społeczne: dyktaturę, demokrację i anarchię. U Poppera - zob.
niżej TRZY ŚWIATY - znalazłem fizyczny przykład na ten drugi
sposób. Powietrze w stanie wolnym zachowuje się chaotycznie,
cząsteczki poruszają się przypadkowo jak obywatele kraju, w
którym panuje anarchia.
Z
drugiej strony, na przykład w pustej butelce, drobiny powietrza
mogą poruszać się w ściśle ustalonych granicach, którymi są jej
ściany.
Czy
można znaleźć dwa podsystemy fizyczne, z których każdy jest
swobodną "chmurą", ale zarazem się wzajemnie kontrolują?
Takim
modelem jest bańka mydlana.
Bez
powietrza jej błona byłaby tylko kroplą wody, z kolei błona
nadaje kształt i bez niej powietrze rozproszyłoby się i
przestało istnieć jako system. Jej ścianki absorbują też ciepło,
dlatego zamknięty wewnątrz gaz może się rozprężyć, utrzymując
całość nad ziemią. Czyli, jest to system otwarty.
W
demokracji taką błoną, chroniącą ludzi przed chaosem, są prawa.
Przyjęte dobrowolnie i zmieniane przez obywateli, wraz z nimi
stanowią dwa systemy zwrotne, które się wzajemnie regulują.
Historia uczy, że demokrację można zniszczyć tak łatwo jak
przekłuć bańkę mydlaną, wtedy zapanuje chaos i, aby temu
zaradzić, ludzie dają się nabić w butelkę.
TRZY
ŚWIATY
Na
naszym świecie istnieje kilka światów. Powszechna jest wiara w
"tamten świat", ale również na "tym świecie" odkrywano inne
światy. Chyba najbardziej znanym jest świat idei Platona a w nim
na przykład idea trójkąta raz odkryta i opisana, będzie istnieć
zawsze.
Współcześnie teorię trzech światów wprowadził Karl Popper.
Do
pierwszego świata należą przedmioty fizyczne, wszystko to, co
nas otacza.
Drugim
światem jest tak zwane życie wewnętrzne to, co czujemy,
przeżywamy, czy sądzimy.
I trzeci
świat, a więc wytwory naszych myśli, teorie naukowe, dzieła
literackie, zasady prawne i wiele innych konstruktów językowch,
które trwają niezależnie od nas.
Najczęściej nie odróżniamy świata drugiego od trzeciego. Gdy
dochodzi do różnicy zdań, dyskusji, lub polemiki, opieramy się
jedynie na tym drugim, czyli na własnych przekonaniach i dlatego
trudno o racjonalne porozumienie.
Popper
najwięcej uwagi poświęca światu trzeciemu. Dzięki niemu możemy
coraz bardziej zbliżać się do prawdy i udało się wyeliminować
wiele dramatów, chorób i cierpień.
PRZYKŁAD:
Człowiek
pierwotny każdego dnia widział jak słońce wschodzi z jednej
strony i zachodzi po przeciwnej. Wyjaśniał to pojęciami znanymi
mu z doświadczenia, czyli wieczorem słońce umiera i znów rodzi
się o świcie.
Gdy
przekonano się, że Ziemia nie jest płaska, tylko jako kula unosi
się w przestrzeni, nasza gwiazda miała krążyć wokół niej. W XVI
wieku, w Polsce powstała chyba najbardziej rewolucyjna ("De
revolutionibus...") myśl, iż to my lecimy w przestworzach.
Newton obliczył dlaczego tak się dzieje: ponieważ jedne ciała
przyciągają inne i Ziemia na uwięzi tej siły krąży jak kamień w
rzemiennej procy. Od Arystotelesa wiedziano, że ciało się
porusza gdy bezpośrednio działa nań jakaś siła, tymczasem
grawitacja jest niewidoczna, więc sam jej odkrywca uważał, że
istnieje ona tylko matematycznie. Einstein wskazał na jej
fizyczne źródło: wszystkie ciała zakrzywiają otaczającą je
przestrzeń i dlatego lecimy wokół Słońca jak na saneczkach w
tunelu.
Mimo iż
każda z tych teorii wyjaśniała powtarzające się a więc dobrze
sprawdzone fakty, to jednak po jakimś czasie została zastąpiona
przez nową, która ludziom współczesnym nie mieściła się w
głowie. Wszystkie one zaistniały i trwają w autonomicznym
trzecim świecie a człowiek był tu pośrednikiem między światem
pierwszym i trzecim. Jaka będzie ta szósta?
Na tym
polega każde poważne dochodzenie do prawdy. Nasze wypowiedzi
winny być jak teorie w trzecim świecie i rozwiązywać problem na
podstawie znanych nam faktów. Ale wtedy też wszystko co
twierdzimy, może być zastąpione przez teorię szerszą, która
obejmie więcej danych i postawi głębsze pytania.
Dlatego
tak wielką wartość ma różnica zdań, czyli sprawdzanie, które
twierdzenie wyjaśnia więcej faktów i broni się przed przeciwnymi
argumentami.
PS.
"Uważam,
że świadoma krytyczna postawa wobec własnych idei jest jedyną
rzeczywiście ważną różnicą pomiędzy metoda Einsteina i ameby.
Pozwala ona Einsteinowi odrzucać szybko setki hipotez jako
niepoprawne przed zbadaniem jednej czy drugiej, jeżeli wydaje
się, że zdołają wytrzymać poważną krytykę...
W
przypadku ameby nie ma krytycznej postawy, więc mechanizmy
doboru naturalnego eliminują błędną hipotezę wraz z
amebą....Możemy powiedzieć, że krytyczna czy racjonalna metoda
polega na tym, aby nasze hipotezy umierały zamiast nas: jest to
przypadek ewolucji egzosomatycznej"
Pochodzi
z Brazylii a jej nazwa od łacińskiego słowa "portula" co znaczy
drzwiczki a to dlatego, że na maleńkiej, podobnej do makówki
torebce z nasionami, jest wieczko jak na dzbanku z herbatą.
Nasionka ma mniejsze od biblijnych ziarenek gorczycy i dlatego
długo trzeba czekać zanim wypuści najpierw cienką, czerwoną
nitkę korzonka, później po bokach kilka białych włosków. Gdy
jednak już się ukorzeni, jej tłuste makaroniki wpełzną w każdy
wolny kąt.
I w tym
niezwykłym miejscu znalazłem słowo, które śledzę już od dawna. W
starożytnej Grecji, jako "portos" oznaczało przejście pomiędzy
górskimi skałami. Jeszcze wcześniej, w języku indoeuropejskim,
na każde wędrowanie mówiono "per". Natomiast przeniesione na
morze, znaczyło drogę między rafami do zatoki. Gdy znów wróciło
na ląd jako "port", użyto je na wiele różnych sposobów.
Na
przykład: portal kościelny lub internetowy, portfolio, portfel,
porto (wino), port-lewa strona statku lub samolotu, Portugalia,
transport, raport, eksport, import...
Nasze
"portki" też noszą ten szlachetny rdzeń.
"A port"
rozumieją nawet psy.
PRZYRODA NIE ŚMIECI
Przyroda
nie zna czegoś takiego jak śmieci. Wszystko wykorzystuje w
obiegu zamkniętym. Gdy coś umiera, jest natychmiast zjadane
przez coraz to mniejsze stworzenia aż w końcu znika pośród
niewidocznych bakterii.
Pradawne
odpady z drzew i zwierząt ukryte pod ziemią jako węgiel i ropa,
czekały miliony lat aż pojawi się człowiek i je wykorzysta.
Dopiero
on wynalazł rzeczy jednorazowego użytku. Jeszcze do niedawna
ludzie wszystkie przedmioty wytwarzali z materiałów naturalnych
takich jak kamień, drewno, skóry a one szybko znikały w naturze.
Ponieważ użycie czegoś tylko raz jest bardzo wygodne, więc
produkcja chusteczek, pieluch, naczyń, itp., rozwijała się
lawinowo i dziś wyraźnie widać, że doszliśmy do ściany. Złoża
ropy naftowej, materiału z którego robi się plastik, zostaną
wyczerpane w ciągu 50. lat a po morzach pływają wyspy z odpadów
tworzywa sztucznego. Wielka Pacyficzna Plama Śmieci (śmierci)
jest pięciokrotnie większa od Polski.
Tworzywo
pierwotne jest jednak ciągle tak tanie, że zaledwie 9 procent
plastiku pochodzi z recyklingu. Reszta jest składowana lub
spalana, albo jedno i drugie jak w ubiegłym roku składowisko w
Zgierzu, które podpalone płonęło przez cały tydzień.
Do
spalania trafiają odpady zmieszane. Metalowy chwytak podnosi je
ze składowiska i na wysokości kilkunastu metrów wrzuca do pieca.
Następnie spaliny trafiają do komory dopalania gdzie w
temperaturze tysiąca stopni płoną po raz drugi. Stamtąd
kierowane są do kotła, w którym ogrzewają wodę. Gorąca para w
turbinie zamieniana jest w energię mechaniczną a z niej powstaje
prąd.
Dalej
spaliny ostrzykuje się wodą amoniakalną by zlikwidować tlenki
azotu. Po schłodzeniu przez absorber, w specjalnych workach są
filtrowane wapnem hydratyzowanym. Stamtąd trafiają do wielkiego
silosa, w którym aktywny węgiel pochłania dioksyny. Reszta
wylatuje osiemdziesięciometrowym kominem. Dym jest czystszy od
dymu z papierosa a żużlu zostaje tylko 10 procent.
WIĘCEJ:
Stanisław Łubieński, Książka o śmieciach 2020
Gdy
przed nami pada deszcz, a z tyłu świeci słońce, wówczas widzimy
tęczę.
Promienie słoneczne wpadając do wnętrza kropel wody, która jest
gęstsza od powietrza, muszą zwolnić. Każdy z kolorów, z których
składa się światło, zwalnia nieco inaczej i w ten sposób światło
białe dzieli się na siedem różnych barw. Gdy docierają one do
przeciwległej ścianki kropli, odbijają się od niej jak od lustra
i lecą z powrotem. Promienie odbite z kropel znajdujących się
dokładnie naprzeciw nas rozpraszają się w różne strony i nie
docierają do naszych oczu. Widzimy natomiast fale świetlne z
kropel, które znajdują się na okręgu. Przy czym różne krople
odbijają różne barwy. Te, znajdujące się najdalej - czerwoną,
nieco bliższe - pomarańczową i tak aż do najbliższych -
niebieskich. Wszystkie one dopiero w naszej głowie składają się
w ten piękny łuk.
Tęczę
można nazwać obrazem urojonym. Gdybyśmy próbowali jej dotknąć,
byłyby to tylko kropelki wody. To nic dziwnego. Te zdjęcia
powyżej też składają się z kropek.
A z
czego składają się bohaterowie czytanych przez nas książek? Albo
setki obrazów istniejących w naszej wyobraźni? O pojęciach
abstrakcyjnych i wartościach nie wspominając...
Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram
z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy.
Nie będzie już nigdy wód potopu - BIBLIA
W naszym
oku są trzy
rodzaje czopków wrażliwych na kolory: czerwony,
zielony i niebieski. Ptaki natomiast mają jeszcze jeden zestaw
odbierający ultrafiolet UV. Tam, gdzie my widzimy jeden kolor
fioletowy, one rozróżniają aż pięć jego odmian.
Aby to
sprawdzić uczeni przygotowali lampki LED z pełną gamą kolorów
ultrafioletowych i oświetlali nimi rurki prowadzące, jedna do
wody z cukrem a druga do zwykłej wody.
Przez
trzy lata na alpejskiej łące 19 tysięcy razy zwabili popularne
tam kolibry
rudaczki:
My nie
widzimy różnicy między kolorem zielonym a tym z dodatkiem
ultrafioletu, natomiast te miniptaszki bezbłędnie wiedziały czy
do słodkiej wody prowadzi rurka czystego UV, czy zmieszanego z
zielenią, lub z czerwienią.
Wyznaję
teorię wieloświatów, ale nie tę głoszoną przez fizyków, której w
żaden sposób nie można udowodnić, tylko taką oczywistą i możliwą
do sprawdzenia nawet gołym okiem, czy choćby odrobinę uzbrojonym
w wiedzę umysłem. Takim ukrytym światem są
pyłki.
Bez nich
nie byłoby życia a panujące tam prawa, mogą zachwycić pedagogów,
rodziców, twórców, wszystkich chcących przekazać innym swoje
memy.
Działają
według dwóch ogólnych zasad.
Pierwsza, to rzucanie "plemników" na wiatr i a nuż przypadkowo
trafią na kwiat żeński. Oczywiście, trzeba produkować miliony
egzemplarzy DNA, ale nawet wtedy nie można być pewnym sukcesu.
Jeśli jednak już się rozprzestrzenią, to możliwości są
nieskończone. Tak rozmnażają się brzozy, trawy i zboża.
Druga,
to wynajmowanie transportu w zamian za żywność. Tutaj
różnorodność jest niewyczerpana. Najczęściej rośliny korzystają
z owadów, ale niektóre wyspecjalizowały się i musi to być tylko
żyrafa albo lemur (zob. pielgrzym madagaskarski).
Większość owadów nie rozróżnia koloru czerwonego, za to
dostrzegają ultrafiolet i żółty mniszek (mlecz) widzą jako
tarczę z wyraźnie zaznaczonym środkiem do lądowania a płatki
pięciornika są dla nich pokryte pięknymi wzorami.
Kwiat
lotosu potrafi utrzymać stałą temperaturę 36 stopni i gdy nocą
żuki chronią się w nim przed zimnem, wtedy się zamyka i
wypuszcza je dopiero rano.
Niecierpek z kolei rozpoznaje wibrację brzęczenia owada i
natychmiast dostosowuje nektar do gustu klienta. Ale, jak to w
życiu bywa, są też i takie, które oszukują. Wśród orchidei aż 10
procent nie nagradza gości żadnym nektarem. Skoro jednak owady
nie mogą rozpoznać, które z nich tak się wycwaniły, to lądują
także i na pustych kwiatach.
DNA
roślin jest genialnie zapakowane. Może przetrwać nienaruszone
setki tysięcy lat a nawet więcej i dlatego wiemy, że 55 milionów
lat temu w okolicach Londynu rosły namorzyny.
WIĘCEJ:
Jonathan Drori, Around the World in 80 Trees
.
LIST
DO KOLEGI
Czytam książkę
Chestertona "Święty Franciszek z Asyżu". Autor już jako dorosły
przyjął katolicyzm, pisał powieści detektywistyczne z poczciwym
księdzem Brownem w roli głównej, wspierał walkę Polaków o
wolność i był całkowicie integralny we wszystkim co robił i
myślał. "Swój własny", jak mówią Szwedzi.
A piszę o nim, bo w
książce o świętym z Asyżu jest rozdział "Budowniczy", czyli
temat, którym od dawna się zajmujesz.
Jak pewnie wiesz,
Franciszek chciał być sławnym rycerzem, ale jadąc na wojnę,
musiał zawrócić, bo się rozchorował. W chorobie, nieprzytomny
usłyszał głos:
"Franciszku, czy nie
widzisz, że mój dom jest w ruinie? Idź i napraw go dla
mnie". Gdy wyzdrowiał, aby mieć pieniądze na odbudowę
rozwalającego się kościoła, nie pytając ojca o pozwolenie,
sprzedał kilka bel sukna, za co rodzic wsadził go do
więzienia. Po wyjściu z więzienia, Franciszek wyrzekł się
ojca i sam zaczął naprawiać kościółek św. Damiana. O
kamienie prosił mieszkańców Asyżu. Przyłączyło się do niego
jeszcze dwóch młodzieńców i w sumie wybudowali trzy
niewielkie kościoły.
I tu pada
najważniejsze zdanie: "Drogą do budowania kościoła, jest
budowanie go".
Następny
rozdział jest o ascezie, czyli dlaczego Franciszek się
umartwiał?
(W jego
przypadku zamiast "u-martwiał", bardziej na miejscu byłoby słowo
"o-żywiał").
To z
wdzięczności.
Widział,
że świat jest całkowicie zależny od Boga. To Bóg obdarował go
panem Słońce, siostrą wodą, bratem ogniem, wiatrem, ptakami i
zwierzętami. Franciszek chciał się jakoś odwdzięczyć Stwórcy za
te wszystkie cudowne dary. Oddał więc Bogu to, co miał, a więc
całe rodzinne bogactwo i został bezdomnym, ubierał się w
łachmany i pościł. Każdy brak, trudność i cierpienie też dawał
Bogu. I bardzo się tym radował. Wiedział, że nigdy nie wyrówna
tego rachunku, że zawsze będzie dłużnikiem.
Przed
śmiercią kazał się rozebrać, położyć na wzgórzu i oddał Bogu to
ostatnie co posiadał, życie.
"W tym
wychudłym i wymęczonym ciele, gwiazdy podczas swych świecących
obrotów nad światem uznojonej ludzkości, przynajmniej raz
oglądały człowieka szczęśliwego".
Dla mnie
najważniejszym zdaniem Franciszka pozostaje:
Przyszedłem po książki. Siedzę na krześle w zagraconym pokoju.
Nie mogę go opisać, bo język, nawet taki jak nasz, w którym
wyrazy stawiamy gdzie nam się podoba, porządkuje i rzecz
natychmiast staje się rzeczownikiem, z którym robi coś czasownik
a ozdabia przymiotnik. Wszystko łączy spójnik i wyrównują
liczby, rodzaje i przypadki.
Tymczasem ten bałagan był tak wielki, że nic nie zostało nawet
nazwane. Jak przez mgłę widziałem zawalone papierami, ciężkie,
starodawne biurko. Z sąsiedniego pokoju wyszły dziewczyny i
mówią, że książki jeszcze nie są gotowe. Jedna, którą dobrze
zapamiętałem, poszła to sprawdzić i nagle przed sobą widzę stos
tomów różnej wielkości i kształtów, związanych szarym sznurkiem.
Ucieszyłem się, że nie ma wśród nich książki bez tytułu, którą
będę mógł sobie natychmiast przeczytać.
W
międzyczasie opowiadałem im o serialu "Babilon Berlin". Nie
obchodzi mnie jego treść, bo wszystkie te motywy widziałem już
wcześniej wiele razy. Jest w nim natomiast dokładnie pokazane
miasto, w którym lęgnie się nazizm. Mali chłopcy porządkują
jakiś park a dwóch innych w mundurkach ze swastyką na ramieniu,
strzela do nich z łuku. Za chwilę jeden ze sprzątaczy celuje do
tarczy i mówi, że to ciekawsze niż zbieranie śmieci.
I wtedy
się obudziłem.
Próbuję
teraz znaleźć w rzeczywistości to, co mi się śniło.
Najłatwiej jest z serialem, bo tak ostatnio oglądam Netfixa.
Pokazują niezwykle ciekawe realia w różnych krajach, natomiast
treść przenoszą z miejsca na miejsce prawie niezmienioną, bo
musi być potworne morderstwo, które detektyw lub policjantka -
najczęściej ona - przez kilkanaście godzin stara się rozwiązać.
Sprawdzili, że tego chce widownia na całym świecie.
Książki u introligatora wzięły się stąd, że wczoraj
znalazłem na półce
tomik
wierszy Transtromera, który sam skleiłem.
Składa się on z kartek ksero. Druk jest tylko po jednej
stronie, więc na tej czystej zapisywałem przekład.
Tak było najwygodniej gdy tłumaczyłem go po kryjomu na
konferencjach dla nauczycieli.
TRZY STROFY
I
Rycerz i jego żona
skamieniali lecz szczęśliwi
na wieku trumny unoszącym się poza czasem.
II
Jezus uniósł monetę
z profilem Tyberiusza
profil bez miłości
władza w obiegu.
III
Ociekający miecz
gładzi wspomnienia.
W ziemi rdzewieją
trąbki i bandolety.
Książka
bez tytułu to "Przyjemność. Dlaczego lubimy to, co lubimy?"
Paula Blooma, którą teraz czytam. W rzeczywistości jest ona
ebookiem i pewnie dlatego nie było jej we śnie wśród
papierowych. Profesor na wydziale psychologii w Yale wyjaśnia
dlaczego każdy chce obejrzeć oryginał Mony Lisy, choć przecież
kopie jej są doskonałe? Podaje to jako jeden z wielu dowodów, iż
jesteśmy esencjalistami. Nawet dzieci wiedzą, "że jest coś
wewnętrznego i niewidocznego co, oprócz siusiaka, odróżnia
chłopców od dziewczynek".
Bałagan
w biurze, to u informatyków, którzy niedawno naprawili mój
komputer i potem długo szukali go na półkach w kilku pokojach.
A
dziewczyny są wszędzie, u Buczka, w Empiku, w restauracjach i w
kiosku warzywnym,
choć
żadna z nich nie przypomina tej ze snu.
CIĄG
DALSZY "TRZECH SPOSOBÓW MÓWIENIA" - początek zob. niżej.
Teologię
negatywną można rozumieć na dwa sposoby.
Pierwszy, że wszystkie zaprzeczenia Dionizego służą oczyszczeniu
ludzkiego obrazu Boga. Mówiąc, czym Bóg nie jest, tym mocniej
wskazują, że on JEST.
W drugim
przypadku, odwołując się do logiki widzimy, jak Dionizy w każdym
zdaniu miesza ze sobą dwa różne poziomy językowe. Powoduje to
zapętlenie podobne do tego, gdy powiemy: "to zdanie jest
fałszywe". Jeśli ta wypowiedź jest fałszywa, to znaczy, że nie
jest prawdą, że jest fałszywa, ale równocześnie nie może być
prawdziwa, skoro mówimy, że jest fałszem.
Twierdzenie, które równocześnie jest prawdziwe i fałszywe traci
swój sens.
Gdyby
Dionizy znał pracę Tarskiego o semantycznej teorii prawdy (1),
wówczas każdą swoją myśl ująłby w dwóch różnych zdaniach.
Na
przykład:
1- Bóg
nie jest wyobrażeniem.
2- Jest
prawdą, że "Bóg nie jest wyobrażeniem".
Pierwsze
zdanie powstało na poziomie przedmiotowym i stwierdza pewien
fakt.
Natomiast zdanie drugie nic nie mówi o Bogu, jest tylko oceną
zdania pierwszego a więc należy do metajęzyka.
3- I na
końcu warunek prawdy: zdanie drugie jest prawdziwe tylko wtedy,
jeśli prawdziwe jest pierwsze zdanie przedmiotowe.
Mieszanie tych poziomów uniemożliwia porozumienie, bo jak
pokazałem powyżej na przykładzie zapętlenia, takie zdania tracą
swój sens.
Trzecie
zdanie, ponieważ orzeka o zdaniu drugim, należy już do meta-meta
języka.
A na
którym poziomie znalazłoby się zdanie powyższe?
(1)
WIĘCEJ: Alfred Tarski, Prawda i dowód. Studia filozoficzne
1984, nr 2.
PS
Warto
przypomnieć, że językiem podstawowym dla ludzi wierzących nie są
filozoficzne rozważania,
tylko modlitwa.
"...pełny rozwój osobowości ludzkiej polega na jej zatraceniu
się w osobowości Boga".
- R. Garrigou - Lagrange
TRZY
SPOSOBY MÓWIENIA
O Bogu
można mówić na trzy różne sposoby: metaforycznie, teoretycznie
lub w sposób negatywny.
Gdy mówimy, że Bóg jest naszym ojcem,
to wychodząc od tego, co dobrze znamy,
przenosimy cechy rodzica na Stwórcę.
Tylko w dzieciństwie wyobrażamy Go sobie jako człowieka,
Ciało
natomiast zostaje zastąpione przez abstrakcyjne teorie
filozoficzne.
Kiedyś
podstawą była tu wywodząca się od Arystotelesa, filozofia
tomistyczna.
Trzeci
sposób mówienia oparty jest na założeniu, że ludzki język
fałszuje prawdę o Bogu i dlatego trzeba zaprzeczać wszystkiemu,
co można o Nim powiedzieć.
Pseudo-Dionizy Areopagita - VI w - w swojej "Teologii
mistycznej" pisze: "Bóg nie jest ani duszą, ani intelektem, ani
wyobrażeniem, ani mniemaniem, ani rozumem, ani pojmowaniem, ani
słowem.... ani synostwem, ani ojcostwem, ani niczym innym, co
jest nam znane.."
Opuściłem tu kilkanaście podobnych zaprzeczeń, które
podkreślają, że prawda o Bogu jest niewysłowiona.
Po co
więc mówić, skoro trzeba zaprzeczać wszystkiemu, co można
powiedzieć?
Uzasadnienie podaje Damazjos - VI w - pisząc, że "w każdym z nas
jest jakiś element niewysłowienia". A więc skoro wiemy, że
pewnych doświadczeń nie da się ująć w słowa, więc rozumiemy, co
znaczy, że Bóg jest Tajemnicą.
CD
wyżej.
WIĘCEJ:
Bartosz Brożek, Marzenie Leibniza. Rzecz o języku religii. 2016
Stałym gościem
mojej siostry jest Fela, jamnik sąsiadów. Już pierwszego dnia była z
nami całe popołudnie. Potem
pomagała przy sadzeniu drzewek. Zawsze przynosi mi kamyk, bo
wie, że mogę się tak bawić z nią bez końca. Dla niej, być może, to
ciągle jeszcze jest praca. Albo jedno i drugie.
Teraz przybiega
tylko czasem zaproszona na obiad.
Wczoraj jadła
sos z resztkami mięsa, a ja stałem obok z aparatem. Nagle przerwała
ucztę i zaczęła szukać kamyka. Gdy go przyniosła, rzuciłem na drogę, a
ona szybko znalazła i położyła przede mną. Po trzech razach jednak znów
wróciła do miseczki z jedzeniem. Gdy skończyła, siostra stanowczym
głosem rozkazała:
- Fela, wracaj
do domu!
I jamniczka
natychmiast posłusznie podreptała na swoje podwórko.
"Od rana pada deszcz.
Chwilami mży i wtedy szyba, pokryta tysiącami kropelek, przypomina
kryształ. Niektóre krople klucząc między tymi, co już nieruchome,
osuwają się w dół i jakby się ścierały stają się coraz mniejsze, aż
w końcu zatrzymują się i one. Tylko te największe prują prosto i
zbierając po drodze inne, giną u dołu okiennej ramy.
Poi si torno all'eterna
fontana - Potem się wraca do wiecznego źródła. C.
S. Lewis, Smutek.
Widziałem podobną instalację w Bunkrze
Sztuki. Na wystawie były dzieła korzystające ze zjawiska chaosu,
tzn. procesów niemożliwych do przewidzenia. Każdy ślad spadającej
kropli jest inny, ponieważ ciągłe najmniejsze, nawet niewidoczne
zmiany, wpływają (dosłownie) na ich ruch".
Powyższy GIF nie jest dokładną
ilustracją tamtego opisu ponieważ co sekundę się powtarza a więc
spadanie kropel można przewidzieć. Jest też dość ciemny a wtedy
świeciło słońce i krople naprawdę były podobne do kryształów.
Fotografowałem z ręki, dlatego w
ruchach aksamitek widać jak oddycham.