Anders Arborelius OCD
MISTERIUM DNIA
POWSZEDNIEGO. Ty i teraz
Medytacja rekolekcyjna
TY i TERAZ, te dwa
małe słowa (szw.
"du" i
"nu") mogą zupełnie
odmienić nasze życie. Często to, co małe, jest największe.
Dzień powszedni wydaje się szary i ograniczony, a jest wielki
i wspaniały. "TY jesteś nieskończony, TY czynisz cuda, TY sam
jesteś Bogiem". Nasz dzień powszedni pozostaje w ciągłym
odniesieniu do Boga i Jego wieczności.
"W Twoich dłoniach dni
moje spoczywają". TERAZ mogę mówić do niego TY. TY i TERAZ to
słowa podstawowe, prasłowa, słowa wieczności. W każdej chwili
znajduję się w relacji do Bożego TY, w każdej sytuacji, w
każdym TERAZ. "Dokądkolwiek idę, TY. Gdziekolwiek stoję, TY,
TY, TY. Ciągle TY, TY", mówi Martin Buber. Bóg jest dla mnie
zawsze "TY". Nigdy
"on" albo
"to". Nigdy nie jest przedmiotem,
rzeczą, lecz Kimś, kto zawsze TERAZ-TERAZ-TERAZ pozostaje w
bezpośredniej relacji, w dialogu ze mną. Jestem w każdym
momencie - TERAZ, i jeszcze raz TERAZ
- stwarzany jako "ja"
dla Bożego TY. "Ciebie o Panie szukam. Nie ukrywaj swojego
oblicza przede mną". Nie potrzebuję zgadywać, jakie przeżycie
kryje się za tymi słowami, ponieważ po prostu tak jest.
Zarówno wtedy, gdy modlę się w kościele, jak i gdy jadę
autobusem, o niczym szczególnym nie myśląc, w każdej chwili,
niezależnie od tego, jaką pustkę wewnętrzną czuję, jestem
przepełniony Bożym TY.
TY i TERAZ wskazuje na tajemnicę Trójcy Świętej. Przez
chrzest uczestniczymy w tym misterium, także w zwykły
powszedni dzień. Te dwa słowa mówią o pramodlitwie, o dialogu
nieskończonej miłości, o relacji, w której zawsze trwa Ojciec
i Syn w jedności Ducha. "TY jesteś moim Synem, jam dziś Ciebie
zrodził" mówi Ojciec do Syna. Ta pramodlitwa jest także w nas,
którzy przez chrzest staliśmy się synami w Synu, ukochanymi
dziećmi Ojca. Możemy uczestniczyć w wiecznym porozumieniu Syna
z Ojcem. Przez Niego Ojciec ciągle staje się dla nas TY
-
TERAZ. Ten stan Trójcy Świętej zawsze panuje w nas. W głębi
nieustannie trwa modlitwa. Na powierzchni przepływają wrażenia
i uczucia, ale jest w nas wiele warstw. Najczęściej
pozostajemy na tej najpłytszej, aż któregoś dnia odkrywamy
głębokości, których nie są w stanie poruszyć żadne burze
uczuciowe ani pustka wewnętrzna. "Z głębokości wołam do
Ciebie, Panie".
W głębokości zawsze jaśnieje Boskie
"TY"
"Zwykłą
codzienność przenika Natura Boga i jednoczy naszą przemijającą
naturę z Jego wiecznością"
- mówi liturgia. I dzieje się tak
zarówno w ponury jesienny dzień, jak i wtedy, gdy świeci
słońce. "Miłość Pana napełnia całą Ziemię".
Nasza relacja do Bożego TY jest uczestnictwem w wiecznym
dialogu Syna i Ojca, w nieskończonej miłości, która ma miejsce
w Bogu poza czasem i przestrzenią. Bierzemy udział w tej
pramodlitwie, otwierając się na Boże TY
- albo raczej, gdy
Boże TY przypomina nam o sobie. U podstaw naszej osoby zawsze
panuje ten stan wieczności. "TY jesteś Bogiem na wieki
wieków". Każdy z nas także jest stworzeniem wieczystym. Bóg
zaprasza do udziału w swojej nieskończoności. Jeśli przeoczymy
tę możliwość w jednym momencie albo nawet w tysiącu innych,
ciągle powtarza się nowa sposobność, nowe TERAZ. Jeszcze raz i
jeszcze raz. TY i TERAZ to słowa wieczności, którymi możemy
żyć w każdej chwili. Znów stajemy przed wieloma warstwami
naszego wnętrza. Zanim oswoimy się z różnicą poziomów, mogą
one powodować zawrót głowy, złe samopoczucie i inne przykre
stany uczuciowe. Gdy jednak pojmiemy, że czas zawsze
- TERAZ i
jeszcze raz TERAZ - graniczy z nieskończonością i jest otwarty
na Boże TY, łatwiej będzie nam zachować równowagę. Wtedy
dostrzeżemy Boga we wszystkich wydarzeniach życia. To, co
dzieje się na powierzchni, wskazuje na głębię, na Boże TY,
właśnie TERAZ.
Cała mistyka chrześcijańska stara się dopomóc nam w
życiu na tym podstawowym poziomie, gdzie możemy spotykać Boga
jako TY - TERAZ. Jean-Pierre de Caussade mówi o obecności
"sakramentu chwili". Każdy moment czasu jest świętym znakiem,
pewnego rodzaju sakramentem zjednoczenia z Bogiem w
wieczności. A wieczność - o ile możemy pojąć tę tajemnicę
- to
ciągle obecne TERAZ. Dla Boga wszystko i zawsze jest równie
aktualne i obecne. My często jesteśmy uwięzieni w czasie. Z
całych sił przywołujemy przeszłość lub przyszłość.
Dlatego nie zauważamy chwili obecnej i daru, który ona
przynosi. Właśnie TERAZ bezpowrotnie mija nas wieczność. To
cudowne, że nigdy nie jest za późno, aby się tego nauczyć.
TERAZ znów się zaczyna, "Pan sam daje wszystko co dobre". TY
oddaje się TERAZ Tobie. Właśnie TERAZ. Momentom tym nie ma
końca. Choćby bezpowrotnie minęło wiele lat, każdego poranka
otrzymujesz nowy dar. W każdej chwili wszystko zaczyna się od
nowa.
Światło Bożego TY spotyka mnie w prześwietlonym
słońcem TERAZ, jakim jest każdy moment teraźniejszości. Żeby
nie wiem jakie burze i ciemności mnie otoczyły albo
przeciwnie, stąpam po gładkiej, migającej neonami powierzchni,
w głębi mogę uczestniczyć w wiecznym Bożym TERAZ. W Jezusie
możemy mówić TY do Ojca i stawać się dla Niego
- przez
Chrystusa - nieskończenie kochanym i drogim Ja.
"Boża
wspaniałość promieniująca z Oblicza Chrystusa, rozpościera swe
światło", mówi św. Paweł. To światło Wielkanocy roztacza swój
blask, rozlewa się z nie malejącą siłą, pomimo mroku i
ciemności na zewnątrz i wewnątrz mnie. Ponieważ Ojciec
rozpoznaje rysy twarzy Chrystusa we mnie, będąc synem w Synu,
mogę również roztaczać jego chwałę wokół siebie. Pomimo skazy
noszę w sobie wielki skarb, nieskończoność. Nie jestem
niewolnikiem czasu. Nie jestem jego więźniem. Chociaż w naszym
zagonionym stuleciu koło czasu toczy się coraz szybciej,
chociaż coraz więcej ludzi nie wytrzymuje tego tempa i
przegrywa, zawsze istnieje możliwość zatrzymania się w biegu,
by spotkać TERAZ, nieskończone TY Boga. Właśnie TERAZ.
Aby lepiej zrozumieć i przyswoić sobie ten sakrament
chwili, przez wiarę otrzymujemy trzy tak wyraźne momenty, w
których wieczność dotyka teraźniejszości, że nie sposób ich
przeoczyć.
Pierwszą taką chwilą jest początek czasu, a więc
moment stworzenia. Bóg pozwala na powstanie czegoś, co zaczyna
egzystować poza Nim samym. Z wieczności rodzi się czas. Tak
naprawdę jest to proces nieprzerwany. Moment stworzenia, czyli
początek czasu, trwa bez przerwy. Wieczność ciągle dotyka nas
w samym centrum każdej chwili.
Drugie takie zdarzenie, to gdy Bóg staje się
człowiekiem. Nieskończony Stwórca pokornie zostaje częścią
swojego stworzenia, poddanym czasu. Cud inkarnacji jest
podstawą wiary chrześcijańskiej. Pod sercem Maryi został
poczęty Syn Ojca i narodził się jako człowiek.
"A Słowo stało
się ciałem i zamieszkało między nami".
Trzeci z tych momentów ma miejsce, gdy to Ciało staje
się naszym pokarmem: chwila konsekracji podczas mszy świętej,
kiedy dla nas następuje przemiana chleba i wina w ciało i krew
Chrystusa. "Przyjdźcie i smakujcie, jak dobry jest Pan".
Te trzy fakty wskazują nam na konkret i realność
spotkania Boga z ludzkim czasem. Ten konkret i ta realność są
dla nas zawsze obecne. Bóg spotyka mnie takiego, jakim jestem.
Jakim ty jesteś. Jakim ja jestem. TERAZ i jeszcze raz TERAZ.
Mówiąc o Bogu ciągle jesteśmy zmuszeni poprawiać formę
gramatyczną naszego języka, aby nie używać mowy zależnej i nie
zwracać się do Ciebie, Panie, w czasie przeszłym lub
przyszłym, a nawet w trybie warunkowym. Nie omawiać, lecz
mówić do..., wprost i prosto. TY i TERAZ w czasie teraźniejszym.
"Bóg jest wszędzie, pozwólmy więc sercu mówić do niego na
tysiąc różnych sposobów i jeśli jest w nas choćby odrobina
miłości, nie będzie to zbyt trudne", pisał brat Lorens,
francuski karmelita z XVII wieku. Naszym głównym problemem
jest jednak przekonanie, że nie ma w nas miłości. Być może i
tak jest naprawdę, ale jedyne, co się liczy, to fakt, że
jesteśmy napełnieni Bożą miłością.
"Bóg ukazuje swoją dobroć i
wierność". Gdy powierzchownie nie doświadczamy miłości, wydaje
się nam, że jej nie ma. Jednak każde uświadomienie sobie braku
miłości jest zaproszeniem, abyśmy zaczerpnęli głębiej ze
źródła wody żywej, które jest w nas obecne dzięki łasce
chrztu. Trójjedyna Miłość, która jest we mnie. Zawsze, gdy
spostrzegam swą oschłość i brak miłości, mogę zstąpić głębiej,
tam, gdzie jestem miłością, tam, gdzie jestem stwarzany na
nowo przez Boże TY. "Nikt nie może się mierzyć z Tobą,
Panie".
Tę samą postawę możemy przyjąć w stosunku do ludzi.
Szukaj głębiej! Każdy spotkany człowiek jest dla nas TY, czyli
bliźnim. Moja bezpośrednia relacja z Bogiem zostaje
przeniesiona na stosunki z ludźmi. Czyż
nie
tego właśnie chce
nauczyć nas Jezus? Miłość do Boga i ludzi to jedno i to samo.
Otrzymuję ją jako dar od Boga. Gdy zaistniałem, gdy jestem
stwarzany, dzieje się to z miłości. Staję się
"TY" w stosunku
do Bożego Ja. Ten podstawowy wzór mogę następnie realizować we
wszystkich relacjach. Mistyka przechodzi w etykę. Ewangelia
staje się ciałem w spotkaniu z każdym człowiekiem. Nie
"on"
lub "ona", nie
"oni" lecz TY, TERAZ. Jezus Chrystus do tego
stopnia zjednoczył się z każdym ludzkim TY, że w nim właśnie
ciągle mnie spotyka, właśnie TERAZ. Rysy Jezusa mogą być
odtwarzane w nieskończenie wielu twarzach. Może on być zarówno
"potrzebującym jak i uciążliwym bliźnim", jak mówimy w
modlitwie godzin kanonicznych. Dla nas, ludzi Północy, jest to
szczególnie trudny moment. Oczywiście, nie w teorii, lecz w
praktyce. Łatwiej nam dostrzegać Boga, a właściwie
"boskość"
przez małe "b", w pięknie natury, w świecie stworzonym, ale
nieskalanym obecnością ludzi. Człowieka
"przeżywamy" (a
powinniśmy mówić bez tego "prze-") raczej jako element
zakłócający niż jako znak obecności Bożej. Jesteśmy bardziej
mistykami natury niż osoby. Szukając Boga zupełnie
spontanicznie - a ponieważ zdarza się to dość rzadko, nie
powinniśmy zbytnio polegać na tzw. spontaniczności czy
autentyzmie - chętnie uciekamy w świat natury: spokój lasów,
obmywany falami brzeg morza czy majestatyczne piękno gór.
Człowiek, ten "płód poroniony", nie pasuje do
"obrazu boga", o
którym tak chętnie mówimy.
"Twoją własnością są wszystkie narody". Na szczęście,
oprócz ludzi Północy, żyją jeszcze ludzie Południa, którzy
łatwiej odnajdują Boga w swych bliźnich. Gdybyśmy tak mogli
uwierzyć, że wszystko mamy wspólnie! Ci z Południa
korzystaliby ze skarbów z Północy i odwrotnie. Boskie TY
-
TERAZ - możemy spotkać zarówno nad cichym leśnym jeziorem, jak
i na przeludnionej plaży. Człowiek uciążliwy czy potrzebujący
- w świecie Boga to dwa synonimy
- którego najchętniej
posłałbym tam, gdzie pieprz rośnie, jest właśnie tą przyprawą,
która oczyszcza naszą relację z Bogiem i czyni ją dobrze
przygotowaną. Nie stać nas, abyśmy pozwolili miłości
"chodzić
na wolnych obrotach". Przez swoje potrzeby lub uciążliwość
bliźni trzyma mnie przy życiu. W każdym momencie muszę czuwać.
TERAZ. TY. Ty nie zostawiasz mnie w spokoju.
Całkiem po prostu powinienem zejść głębiej, aby znaleźć źródło
żywej miłości, która pozwoli mi wytrwać z tobą. Ponieważ
stałeś się dla mnie prawdziwym TY, nie potrzebuję już tylko
cię znosić, lecz mogę kochać, miłością Bożego TY. Na dłuższą
metę o wiele łatwiej jest kogoś kochać niż cierpliwie go
znosić. Nie powinienem również zapominać, że mimo najlepszych
chęci, sam również jestem często uciążliwy dla innych. Dla
ciebie. A przede wszystkim dla Ciebie. I z tym najtrudniej mi
się pogodzić. Ja, który tak bardzo się staram...
Wszystko wskazuje nam Boga. Każdy z nas jest w drodze
do Ciebie. "Panie, wskaż mi Swoją drogę, abym szedł w Twojej
prawdzie". W rzeczywistości to Bóg jest w drodze do nas albo
jeszcze dokładniej: TY zbliżasz się do mnie, do nas
wszystkich. Każdy człowiek, którego spotykam, wszystkie
sytuacje, które mi się przytrafiają, mówią o drodze Boga do
mnie. Świat jest napełniony Jego obecnością.
"Miłość Boża
wypełnia Ziemię". Moje środowisko jest Jego środowiskiem.
Zawsze mam dostęp do Bożego TY. Nic nie jest w stanie odłączyć
mnie od Niego. "Bezpiecznie trwa świat i nic go nie poruszy".
Świat, który stwarzasz, świadczy o Tobie.
"Czyż życie jest
zbyt ubogie? Czy raczej Twoja dłoń za mała, a źrenice
zamglone. To ty musisz rosnąć", mówi do nas Dag Hammarskjold w
swoich Drogowskazach. Moja droga do Bożego TY jest
także Jego drogą do mojego ja. Drogi te spotykają się w
Jezusie Chrystusie. "Przez Chrystusa otrzymaliśmy także dostęp
do łaski, w której TERAZ żyjemy", mówi św. Paweł.
Żyjemy TERAZ i tylko TERAZ. Życie wypełniają momenty
-
TERAZ, które zarazem są momentami - TY. TERAZ już się zaczyna.
TERAZ zaczyna się TY. "W Tobie pokładam nadzieję". Zawsze mogę
zacząć od nowa. Nasze życie jest jak nieprzerwana kuracja
odmładzająca. W Nowym Przymierzu nic nie jest zamurowane albo
pokryte rdzą. Wszystko jest nowe i świeże. Małe słowo
"nowy" (szw. "nu")
jest spokrewnione ze słowem "TERAZ".
"Nowy" jest ulubionym
wyrazem Jezusa. Cały Nowy Testament jest go pełen. TERAZ
zaczyna się nowe życie. Zawsze mogę je przyjąć i nim żyć.
Odnowa i nawrócenie są możliwe i pozostają ciągle ponawianym
zaproszeniem. Niezależnie od tego, ile mam lat i siwych włosów
na głowie, moje serce jest nowe i młode, ponieważ w nim
spotyka mnie Boskie TY ciągle na nowo. "TY wskazujesz mi drogę
życia, w Tobie pełnia radości i wieczna rozkosz w Twojej
prawicy". Mogę Cię przyjmować we wszystkim, co czynię, TERAZ i
znów TERAZ. Mogę się otworzyć na nowo przed Tobą. TY jesteś
Nowy TERAZ i ja będę przez Ciebie odnowiony.
Ćwiczenie
Aby nie zatrzymać się tylko na słowach, pojęciach czy
myślach, musimy próbować wyrazić je w inny jeszcze sposób.
Chociaż TY i TERAZ otrzymujemy od Boga jako wielki
dar, trzeba jednak ten dar przyjąć. Cóż robimy dostając
prezent? Oczywiście, otwieramy dłonie. Ćwiczenie otwartych
rąk jest czymś naprawdę wspaniałym, wskazuje na nasze ubóstwo
i pustkę, ale przede wszystkim na pełnię Boga. Twoja miłość
przenika wszystkich i wszystko.
Ćwiczenie to można wykonać zawsze i wszędzie. Właśnie TERAZ.
Zamiast nerwowo w napięciu zaciskać pięści. Otwieram dłonie ku
górze. Równie dobrze można uczynić to w kuchni przy gotowaniu
ziemniaków, jak i za kierownicą samochodu.
Postój w korku, to jakby podarowana przerwa na
medytację.
Świadomie rozluźniam napięcie rąk. Nie chcę czegokolwiek
wymuszać na otoczeniu, nie chcę chwytać, gnieść, uciskać.
Jestem pusty. Moje dłonie są puste. Wszystko opuściłem.
Wszystko oddałem. Dlatego wszystko otrzymuję. Ubóstwo jest
moją pełnią. Ten, kto nic nie posiada, może być napełniony
bytem Boga. TY, Który Jesteś, stajesz się moim. Ja i TY.
TERAZ. Właśnie TERAZ. I jeszcze raz TERAZ. TY. Tylko TY.
Wystarczy ułamek sekundy. Ruch uliczny toczy się
dalej. Odnowionymi rękami ujmuję kierownicę. Ziemniaki gotowe,
biorę je w odnowione dłonie. Wszystko jest jak było. Ale
zarazem wszystko jest nowe. W głębi serca spotykamy się TY i
ja. TERAZ.
Anders Arborelius OCD, W Drodze nr 6 1996
Tłum. Antoni Orzech
|