nasz blok
pod balonem
------------------------
ŚRODA 4 LISTOPADA
Za oknem mamy wielki pomnik przyrody,

prawem
chroniony, potężny dąb. Nie widziałem większego w Krakowie. Te w Skałkach też są
mniejsze. Ten ma 3 m i 15 cm obwodu w pasie i pewnie wiele lat. Przy nim
jest połączenie między równoległymi drogami i zanim zbudowano garaże i nasze bloki, był
tu wielki zielony plac. Być może i on kiedyś nie był tylko zabytkiem? Albo też, skoro
rośnie na Dębnikach przy ulicy Dworskiej, stanowił ozdobę hrabiowskiego parku.
Na mapie z r. 1913 jest tu ul. Dębowa a
na planie Krakowa z r. 1972, Dworska nie jest jeszcze połączona z Wierzbową, lecz kończy się
przy Mieszczańskiej.
Nasz dąb długo grał w zielone
aż
nagle, przez jedną noc pobrązowiał. Tylko akacje widoczne w tle nad
czerwonymi dachami, nic sobie nie robią z zimna.
Mamy też
latających sąsiadów.
Przeważnie siedzą na dachu małego domku przy ulicy Twardowskiego, ale kilka
razy dziennie krążą między naszym osiedlem i dębem. Zawsze w stadzie. Gdy nie było bloków, miały więcej miejsca, bo nie latają
tak wysoko jak jeżyki, których w lecie było tu pełno.
Teraz pewnie są już w Afryce. Na wakacjach czy na emigracji zarobkowej?
Gołębie czasem przelatują tak nisko, że
widzę je z góry albo z bliska, tuż za oknem jak w ogromnym akwarium.
Wyróżniają się spośród innych
skrzydlatych stworzeń ptasim mleczkiem, którym karmią młode. Umieją też szybko pić wsysając
wodę, podczas gdy inne ptaki napełniają dziób i przechylają łebek
do góry.
Miejskie gołębie pochodzą od skalnych
znad Morza Śródziemnego i można o nich powiedzieć, że są to nasze
latające odpady, bo żywią się tym, co my wyrzucamy.
----------------------------------
PONIEDZIAŁEK 9 LISTOPADA
Pada deszcz. Wewnętrzne
podwórko naszego osiedla czyli strop podziemnych garaży, to betonowa
zapadlina pełna śmieci.
I nagle z naprzeciwka, do bloku
C podchodzi młoda matka z dziecięcym wózkiem. Odkąd tu mieszkam,
pierwszy raz w tych murach pojawiło się dziecko. Coś gaworzy.
Pojaśniało jak w letnie południe.
Filozofowie
dumają czym jest zamieszkiwanie. A bez dzieci, domy są jak zimne
piwnice. To dla dzieci przygotowujemy to wszystko. Mamy już ciepłą
wodę. Na klatkach schodowych jest światło. Oświetlone są drzwi
wejściowe. Ale bez śmiechu i płaczu dzieci, nasze bloki to ciągle jeszcze
cztery wielkie grobowce.
--------------------------
ŚRODA 11 LISTOPADA
Z okna widzę tylko dwie flagi.
Obie urzędowe.
Mógłbym cały dzień stać na
balkonie w deszczu i żeglować biało-czerwoną. Ale i tak
byłoby to tyle, co jedna kropla tego deszczu, więc niech tylko powiewa
przemoczona i tym bardziej radosna.
Moja radość tego dnia jest nieskończona.
Warto było!
--------------------------
PIĄTEK 13 LISTOPADA
Na ósmym piętrze bloku A, od
strony Wawelu, zaczęliśmy z Łukaszem wieszać baner OKRADLI.PL.
Ponieważ okien jest 4 a liter w pierwszym słowie 7, więc trzy z nich muszą być
przyklejone na murze. Można by zrobić mural, ale
żaden z nas nie jest taternikiem. Wycięliśmy więc z plandeki
prostokąt 1x1,5 m, boki przypięliśmy do dwóch listew a te, stojące
we wnękach okiennych, przywiązaliśmy do zawiasów i dookoła
ściany. Zajęło nam to pół dnia.
Ten niebieski prostokąt, na
próbę bez litery, będzie wisiał do poniedziałku. Jeśli nie spadnie, zrobimy jeszcze dwa takie
same a pozostałe litery będą przyklejone w oknach.
---------------------------
SOBOTA 14 LISTOPADA
Spotkaliśmy się dopiero przy
projektowaniu i wieszaniu baneru,
ale nasze losy są podobne. On
też wiele lat był za granicą. Jako młody chłopiec wyjechał do USA,
gdzie zrealizował swoje marzenie: jazdę samochodem i podróże, które
opisał w miesięczniku Traker nr 1/2008.
Przez 10 lat był kierowcą tira.
Wcześniej pracował tam na budowie, w restauracji, przy sortowaniu
paczek... Jednocześnie kończył szkołę średnią.
Wrócił do kraju i kupił
mieszkanie w tym nieszczęsnym bloku A, który okna ma zabite deskami,
schody wiszą nad przepaścią
a w niektórych pokojach stoi
woda.
Aby zapłacić ostatnią ratę,
sprzedał samochód i został bez pieniędzy.
Znowu przez rok jeździł tirem.
Tym razem bliżej, w Norwegii.
Spał w samochodzie, bo w ten
sposób można więcej zaoszczędzić.
Teraz jest jednym z najbardziej
aktywnych w naszej grupie.
Wczoraj, gdy zeszliśmy na dół,
na zakończenie powiedział:
- Nie będę narzekał, są młodzi
ludzie, których spotkało prawdziwe nieszczęście.
----------------------------
WTOREK 17 LISTOPADA

Po trzech dniach (i nocach) pracy
w scenerii z
Wawelem w tle, napis Okradli.pl jest na swoim miejscu.
--------------------------
ŚRODA 18 LISTOPADA
U mojego sąsiada pracuje kilku
młodych ludzi.
Potrzebowali odkręcić zawory w
skrzynce wodociągowej. Wszyscy mamy kluczyki do jej otwierania.
Tymczasem oni wyrwali drzwi niszcząc jeden zamek całkowicie a w
drugim odgięli skrzydełko. Rozmawiałem z właścicielem mieszkania.
Obiecał, że naprawią.
Jeszcze nie zdążyliśmy
uporządkować niechlujstwa po tych, którzy budowali blok a już
następni rozpoczęli jego dewastację.
PS. Po rozmowie chłopcy
"zemścili się". Zamknęli mi ogrzewanie,
którego zawór jest w tej samej
skrzynce.
----------------------------
SOBOTA 21 LISTOPADA

Dziś pojawił się nowy nurt w
naszych zmaganiach ze zło-dziejstwem (=zło się dzieje). Wyszliśmy na
ulicę.
Prawie wszyscy, od samego
początku, uczestniczymy w
manewrach prawnych, w których bronią jest, znany nielicznym, język
mandarynów, pełen takich pojęć jak "umowa niewzajemna", czy
"niedoszły nabywca".
Te bloki, do których wtargnęło
życie, mają swoich dzielnych praktyków, którzy, mimo iż są tylko "niedoszłymi nabywcami", przejęli w posiadanie
i naprawiają to, za co zapłacili.
Dziś w południe, pełnym głosem
przemówił nurt trzeci, nurt protestu, wyraz elementarnego poczucia
sprawiedliwości:
NIE POZWOLIMY BY NAS OKRADANO!
Wołanie to jest zwrócone, z
jednej strony (
www.okradli.pl ) do każdego:
- żyjesz w kraju, w którym
jeden może bezkarnie ukraść
drugiemu jego dorobek całego
życia. Może go pozbawić dachu nad głową. Jeśli przejdziesz obojętnie
obok tych murów, które miały być naszymi mieszkaniami, ty także nie możesz
czuć się bezpiecznie.
Drugim adresatem są ci, którzy
mogą zapobiec tej kradzieży. Słusznie próbują ratować
niewolników hazardu, którzy sami pozwalają się okradać.
- Posłowie i Senatorzy: Cichoń, Gowin,
Raś, Wasserman, dlaczego nie
jesteście w stanie nic zrobić mimo iż wiecie, że okradziono nas
bezkarnie w biały dzień i w świetle prawa? Co to za prawo, które w
naszym imieniu i za nasze pieniądze, wy stanowicie?
--------------------------
ŚRODA 25 LISTOPADA
Na stronie kontaktowej otrzymałem kilka wpisów od czytelników tego bloga. Serdecznie dziękuję.
Przypomniało mi to podobne doświadczenie gdy byłem nauczycielem.
Poczucie wspólnoty z osobami rozproszonymi gdzieś w różnych
stronach świata.
Gdy w Internecie pojawiła się
możliwość czatowania, w czasie ferii mieliśmy lekcje na dystans. O
wyznaczonej godzinie, moi uczniowie siadali przed komputerami w
Warszawie, Kopenhadze, Lundzie i Malmo, ja
po kolei wpisywałem
myśli nieuczesane S.J.Leca a oni je komentowali:
"Nikt nie jest tak głupi, żeby
czasem takiego nie udawać".
"Otyli żyją krócej, ale jedzą
dłużej".
"Sezamie, otwórz się! Ja chcę
wyjść!"...
Pełno było przy tym medialnego
szumu i żartów. Długo szukaliśmy jednej uczennicy.
- Zuzia, gdzie jesteś? (A gdzie
jesteś teraz? I kim jesteś Zuziu?)
Okazało się, że jej komputer odmówił posłuszeństwa, poszła
więc do biblioteki i dołączyła do nas.
Podobnie jest teraz z tą
różnicą, że piszących nie znam ale poczucie wspólnoty takie samo. Ci,
którzy porównują je ze spotkaniami przy stoliku, nie biorą pod
uwagę, że są to rzeczy nieporównywalne.
W tych wpisach kontaktowych,
zaskakuje ich różnorodność. Są tam rady, proroctwa, zrozumienie bo
się samemu przechodziło tę zarazę. Jest chęć pomocy (przesłałem ją
do autora grafiki Okradli.pl).
Jest też jeden głos, chyba dość
typowy: sami sobie jesteście winni.
Po coście kupowali dziurę w
ziemi?
Absolutnie nie mam żadnego
poczucia winy. Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny za to wszystko, co
się wydarzyło. Za tych dzielnych ludzi, których poznałem i za to, że mogę jeszcze coś pożytecznego zrobić.
Nie zamierzam ani
o jotę zmienić podchodzenia z pełnym zaufaniem do ludzi i spraw.
Czasem się człowiek zawiedzie i wtedy trzeba dochodzić swego ale z
góry zakładać, że nas oszukają?
Co to za życie? Czy to w ogóle
jeszcze jest życie?
PS.
Wchodzi klient do sklepu i
pyta.
- Bułeczki są?
- Są.
- A czerstwe są?
- Są.
- Dobrze wam tak, po coście
tyle napiekli.
I wyszedł.ru
--------------------------
KONTAKT
CDN
grudzień
|