Antoni Orzech          ZADOMOWIENIE   -   blog na Wierzbowej            listopad 2009

 

 

 

BLOG

 

 

2009 

czerwiec 

lipiec 

sierpień 

wrzesień 

październik 

listopad 

grudzień  

2010

styczeń 

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec  

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień  

 

2011

styczeń

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień

 

2012

styczeń

luty  

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień

 

2013

styczeń

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień

 

2014

styczeń

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień

 

2015

styczeń

luty

marzec

kwiecień

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

listopad

     grudzień

 

    2016

    styczeń

    luty

 

 

-------

Skałki

PSY

drzewa

 

  www.antoniorzech.eu 

 

KONTAKT         

 

  


 

2009

ŹRóDŁOSŁóW

 

mieszkać

zamieszkiwanie

naparstek

paznokieć

rozgrzeszenie

sprawiedliwość

j. polski : szwedzki

 

2009

LUDZIE

 

MacIntyre

Heidegger

Boznańska

Vermeer

 

2009

KWIATY

DRZEWA

PTAKI

 

bodziszek

ślaz

żywokost

lepnica

poziewnik

pępawa

kozibród

słonecznik

dąb

gołębie

kos

 

 

nasz blok pod balonem     

------------------------

ŚRODA 4 LISTOPADA

 

Za oknem mamy wielki pomnik przyrody,

 

prawem chroniony, potężny dąb. Nie widziałem większego w Krakowie. Te w Skałkach też są mniejsze. Ten ma 3 m i 15 cm obwodu w pasie i pewnie wiele lat. Przy nim jest połączenie między równoległymi drogami i zanim zbudowano garaże i nasze bloki, był tu wielki zielony plac. Być może i on kiedyś nie był tylko zabytkiem? Albo też, skoro rośnie na Dębnikach przy ulicy Dworskiej, stanowił ozdobę hrabiowskiego parku.

 

Na mapie z r. 1913 jest tu ul. Dębowa a na planie Krakowa z r. 1972, Dworska nie jest jeszcze połączona z Wierzbową, lecz kończy się przy Mieszczańskiej.

 

Nasz dąb długo grał w zielone aż nagle, przez jedną noc pobrązowiał. Tylko akacje widoczne w tle nad czerwonymi dachami, nic sobie nie robią z zimna.

 

Mamy też latających sąsiadów. Przeważnie siedzą na dachu małego domku przy ulicy Twardowskiego, ale kilka razy dziennie krążą między naszym osiedlem i dębem. Zawsze w stadzie. Gdy nie było bloków, miały więcej miejsca, bo nie latają tak wysoko jak jeżyki, których w lecie było tu pełno. Teraz pewnie są już w Afryce. Na wakacjach czy na emigracji zarobkowej?

 

Gołębie czasem przelatują tak nisko, że widzę je z góry albo z bliska, tuż za oknem jak w ogromnym akwarium.

Wyróżniają się spośród innych skrzydlatych stworzeń ptasim mleczkiem, którym karmią młode. Umieją też szybko pić wsysając wodę, podczas gdy inne ptaki napełniają dziób i przechylają łebek do góry.

 

Miejskie gołębie pochodzą od skalnych znad Morza Śródziemnego i można o nich powiedzieć, że są to nasze latające odpady, bo żywią się tym, co my wyrzucamy.

 

----------------------------------

PONIEDZIAŁEK 9 LISTOPADA

 

Pada deszcz. Wewnętrzne podwórko naszego osiedla czyli strop podziemnych garaży, to betonowa zapadlina pełna śmieci.

I nagle z naprzeciwka, do bloku C podchodzi młoda matka z dziecięcym wózkiem. Odkąd tu mieszkam, pierwszy raz w tych murach pojawiło się dziecko. Coś gaworzy. Pojaśniało jak w letnie południe.

 

Filozofowie dumają czym jest zamieszkiwanie. A bez dzieci, domy są jak zimne piwnice. To dla dzieci przygotowujemy to wszystko. Mamy już ciepłą wodę. Na klatkach schodowych jest światło. Oświetlone są drzwi wejściowe. Ale bez śmiechu i płaczu dzieci, nasze bloki to ciągle jeszcze cztery wielkie grobowce.

 

--------------------------

ŚRODA 11 LISTOPADA

 

Z okna widzę tylko dwie flagi. Obie urzędowe.

 

Mógłbym cały dzień stać na balkonie w deszczu i żeglować biało-czerwoną. Ale i tak byłoby to tyle, co jedna kropla tego deszczu, więc niech tylko powiewa przemoczona i tym bardziej radosna.

 

Moja radość tego dnia jest nieskończona. Warto było!

 

--------------------------

PIĄTEK 13 LISTOPADA

 

Na ósmym piętrze bloku A, od strony Wawelu, zaczęliśmy z Łukaszem wieszać baner OKRADLI.PL. Ponieważ okien jest 4 a liter w pierwszym słowie 7, więc trzy z nich muszą być przyklejone na murze. Można by zrobić mural, ale żaden z nas nie jest taternikiem. Wycięliśmy więc z plandeki prostokąt 1x1,5 m, boki przypięliśmy do dwóch listew a te, stojące we wnękach okiennych, przywiązaliśmy do zawiasów i dookoła ściany. Zajęło nam to pół dnia.

 

Ten niebieski prostokąt, na próbę bez litery, będzie wisiał do poniedziałku. Jeśli nie spadnie, zrobimy jeszcze dwa takie same a pozostałe litery będą przyklejone w oknach.

 

---------------------------

SOBOTA 14 LISTOPADA

 

Spotkaliśmy się dopiero przy projektowaniu i wieszaniu baneru,

ale nasze losy są podobne. On też wiele lat był za granicą. Jako młody chłopiec wyjechał do USA, gdzie zrealizował swoje marzenie: jazdę samochodem i podróże, które opisał w miesięczniku Traker nr 1/2008.

 

Przez 10 lat był kierowcą tira. Wcześniej pracował tam na budowie, w restauracji, przy sortowaniu paczek... Jednocześnie kończył szkołę średnią.

 

Wrócił do kraju i kupił mieszkanie w tym nieszczęsnym bloku A, który okna ma zabite deskami, schody wiszą nad przepaścią

a w niektórych pokojach stoi woda.

 

Aby zapłacić ostatnią ratę, sprzedał samochód i został bez pieniędzy.

Znowu przez rok jeździł tirem. Tym razem bliżej, w Norwegii.

Spał w samochodzie, bo w ten sposób można więcej zaoszczędzić.

 

Teraz jest jednym z najbardziej aktywnych w naszej grupie.

Wczoraj, gdy zeszliśmy na dół, na zakończenie powiedział:

- Nie będę narzekał, są młodzi ludzie, których spotkało prawdziwe nieszczęście.

 

----------------------------

WTOREK 17 LISTOPADA

 

 

Po trzech dniach (i nocach) pracy w scenerii z Wawelem w tle, napis Okradli.pl jest na swoim miejscu.

 

--------------------------

ŚRODA 18 LISTOPADA

 

U mojego sąsiada pracuje kilku młodych ludzi.

Potrzebowali odkręcić zawory w skrzynce wodociągowej. Wszyscy mamy kluczyki do jej otwierania. Tymczasem oni wyrwali drzwi niszcząc jeden zamek całkowicie a w drugim odgięli skrzydełko. Rozmawiałem z właścicielem mieszkania. Obiecał, że naprawią.

 

Jeszcze nie zdążyliśmy uporządkować niechlujstwa po tych, którzy budowali blok a już następni rozpoczęli jego dewastację.

 

PS. Po rozmowie chłopcy "zemścili się". Zamknęli mi ogrzewanie,

którego zawór jest w tej samej skrzynce.

 

 

----------------------------

SOBOTA 21 LISTOPADA

 

 

Dziś pojawił się nowy nurt w naszych zmaganiach ze zło-dziejstwem (=zło się dzieje). Wyszliśmy na ulicę.

 

Prawie wszyscy, od samego początku, uczestniczymy w manewrach prawnych, w których bronią jest, znany nielicznym, język mandarynów, pełen takich pojęć jak "umowa niewzajemna", czy "niedoszły nabywca".

 

Te bloki, do których wtargnęło życie, mają swoich dzielnych praktyków, którzy, mimo iż są tylko "niedoszłymi nabywcami", przejęli w posiadanie i naprawiają to, za co zapłacili.

 

Dziś w południe, pełnym głosem przemówił nurt trzeci, nurt protestu, wyraz elementarnego poczucia sprawiedliwości:

 

NIE POZWOLIMY BY NAS OKRADANO!

 

Wołanie to jest zwrócone, z jednej strony ( www.okradli.pl ) do każdego:

       

- żyjesz w kraju, w którym jeden może bezkarnie ukraść

drugiemu jego dorobek całego życia. Może go pozbawić dachu nad głową. Jeśli przejdziesz obojętnie obok tych murów, które miały być naszymi mieszkaniami, ty także nie możesz czuć się bezpiecznie.

 

Drugim adresatem są ci, którzy mogą zapobiec tej kradzieży. Słusznie próbują ratować niewolników hazardu, którzy sami pozwalają się okradać.

 

- Posłowie i Senatorzy: Cichoń, Gowin, Raś, Wasserman, dlaczego nie jesteście w stanie nic zrobić mimo iż wiecie, że okradziono nas bezkarnie w biały dzień i w świetle prawa? Co to za prawo, które w naszym imieniu i za nasze pieniądze, wy stanowicie?

 

--------------------------

ŚRODA 25 LISTOPADA

 

Na stronie kontaktowej otrzymałem kilka wpisów od czytelników tego bloga. Serdecznie dziękuję. Przypomniało mi to podobne doświadczenie gdy byłem nauczycielem. Poczucie wspólnoty z osobami rozproszonymi gdzieś w różnych stronach świata.

 

Gdy w Internecie pojawiła się możliwość czatowania, w czasie ferii mieliśmy lekcje na dystans. O wyznaczonej godzinie, moi uczniowie siadali przed komputerami w Warszawie, Kopenhadze, Lundzie i Malmo, ja po kolei wpisywałem myśli nieuczesane S.J.Leca a oni je komentowali:

 

"Nikt nie jest tak głupi, żeby czasem takiego nie udawać".

"Otyli żyją krócej, ale jedzą dłużej".

"Sezamie, otwórz się! Ja chcę wyjść!"...

 

Pełno było przy tym medialnego szumu i żartów. Długo szukaliśmy jednej uczennicy.

- Zuzia, gdzie jesteś? (A gdzie jesteś teraz? I kim jesteś Zuziu?)

Okazało się, że jej komputer odmówił posłuszeństwa, poszła więc do biblioteki i dołączyła do nas.

 

Podobnie jest teraz z tą różnicą, że piszących nie znam ale poczucie wspólnoty takie samo. Ci, którzy porównują je ze spotkaniami przy stoliku, nie biorą pod uwagę, że są to rzeczy nieporównywalne.

 

W tych wpisach kontaktowych, zaskakuje ich różnorodność. Są tam rady, proroctwa, zrozumienie bo się samemu przechodziło tę zarazę. Jest chęć pomocy (przesłałem ją do autora grafiki Okradli.pl).

Jest też jeden głos, chyba dość typowy: sami sobie jesteście winni.

Po coście kupowali dziurę w ziemi?

 

Absolutnie nie mam żadnego poczucia winy. Wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny za to wszystko, co się wydarzyło. Za tych dzielnych ludzi, których poznałem i za to, że mogę jeszcze coś pożytecznego zrobić.

 

Nie zamierzam ani o jotę zmienić podchodzenia z pełnym zaufaniem do ludzi i spraw. Czasem się człowiek zawiedzie i wtedy trzeba dochodzić swego ale z góry zakładać, że nas oszukają?

Co to za życie? Czy to w ogóle jeszcze jest życie?

 

PS.

Wchodzi klient do sklepu i pyta.

- Bułeczki są?

- Są.

- A czerstwe są?

- Są.

- Dobrze wam tak, po coście tyle napiekli.

I wyszedł.ru

 

--------------------------

KONTAKT  CDN  grudzień