Antoni Orzech                            PSY                                        

 
 
 

 

 

 

 

ROKSA           

 

PIĄTEK 26 CZERWCA 2009

 

Tam, gdzie mieszkałem uprzednio, nie było korytarza tylko biegnąca wzdłuż wszystkich dziesięciu mieszkań na piętrze, galeria. Gdy robiło się cieplej, życie przenosiło się na balkon. U wejścia, przy rozkładanym stoliku, popijała kawę pani A. Przez okno z kuchni dolatywał zapach potraw, którymi pani H. co rusz kogoś obdarowywała.

 

 

 

 

Tuż za progiem w poprzek, leżała Roksa.

Gdy wychodziłem, nawet w największe upały, podnosiła się, łapą otwierała drzwi i po chwili wracała z piłeczką w zębach. Uwielbiała być bramkarzem. Nawet z kilku metrów, trudno było strzelić jej gola.

 

BEZPAŃSKI

 

CZWARTEK 7 PAŹDZIERNIKA 2010

 

W Skałkach, na polanie obok austriackiego fortu, pani rzucała patyki a mały terier je przynosił. Drugi, większy, stał spokojnie między jej nogami. Pytam skąd taka różnica?

- Bo ten tutaj jest ślepy. 9 lat temu przestał widzieć. Kupiliśmy drugiego, żeby go trochę rozruszał.

 

W Zakopanem wracaliśmy wieczorem do hotelu. Przy mostku nad Chycowym Potokiem siedział piesek. Zarośnięty i brudny. Także terier szkocki .

- Co ty tu robisz tak późno? pytam.

- Nie mów do niego, bo pójdzie za nami, ostrzegła mnie siostra.

 

I rzeczywiście przeszedł z nami nad potokiem. Wyjąłem z plecaka nie zjedzoną kanapkę, łamię a on niecierpliwie staje na tylnych łapach, oblizuje się a ogon jak metronom przy molto vivace. Ktoś go przywiózł i zostawił. Robotnicy z tartaku obok dokarmiali go już od paru tygodni. On nie rozumie, że właściciel się go pozbył. W jego pieskim łebku nie ma możliwości porzucenia, dlatego idzie za każdym i przesiaduje w miejscu, gdzie go zostawiono, bo przecież pan wróci.

 

Nie tylko człowiek zawarł przymierze z Bogiem,

także pies zawarł przymierze z człowiekiem.

Sandor Marai, Dziennik 1943-1948 s.56

 

Jest taka modlitwa psa, w której zwraca się on do swego Stwórcy:

 

Panie Boże, tylko my dwaj

Ty i ja

 rozumiemy co znaczy wierność.

 

 

JAK SIĘ BAWIĄ?

 

PIĄTEK 11 LUTEGO 2011

 

Szedłem w Skałkach górną ścieżką obok ściany alpinistów. Z naprzeciwka wybiegł mały kundelek. Gdy zobaczyła mnie jego pani, zawołała go do siebie i przypięła mu smycz.

- On taki groźny? zapytałem.

- Nie, tylko myślałam, że pan idzie ze swoim psem.

 

Gdy chodziłem po nadwiślańskich bulwarach, często widywałem tam bawiące się psy. Wyglądało to jak prawdziwa walka. Ścigały się, skakały na siebie, gryzły, warcząc przy tym okrutnie. Gdy jeden z nich był większy, to maluch koziołkował czasem kilka razy ale natychmiast się podrywał i rzucał do boju tak zapalczywie, że duży pies przed nim uciekał albo kładł się na plecach.

- Skąd one wiedziały, że to wszystko jest na niby a nie naprawdę? Ja nie widziałem żadnej różnicy oprócz tej, że po ugryzieniu nie ciekła im krew?

 

Alexandra Horowitz filmując zabawy psów, wyróżniła pewne stałe rytuały. Najpierw ten, który ma ochotę na harce, stara się zwrócić uwagę partnera. Biega mu przed nosem, szczeka a jak tego za mało to go potrąci lub uszczypnie. Gdy mu się już uda wzbudzić zainteresowanie, kłania się przed nim na ugiętych łapach, unosząc zad i merdając ogonem. Przeciwnik odpowiada i grę można zaczynać. Przypomina to powitanie w sportach walki, oczywiście z wyjątkiem merdania ogonem.

 

Co pewien czas psy powtarzają te gesty, aby się nawzajem upewnić, że to w dalszym ciągu tylko zabawa.

 

Naukowcy nie są zgodni co do tego, jaki cel ma mieć to zachowanie? Ale czy psom nie wolno czasem zaszaleć bez celu?

 

WIĘCEJ:  Alexandra Horowitz,  Oczami psa. Co psy wiedzą, myślą i czują? 2011

 

----------------------------------------------------------

 

  19 PAŹDZIERNIKA 2019 - SĄSIADKA NA OBIEDZIE

 

 

 

 

Stałym gościem mojej siostry jest Fela, jamnik sąsiadów. Już pierwszego dnia była z nami całe popołudnie. Potem pomagała przy sadzeniu drzewek. Zawsze przynosi mi kamyk, bo wie, że mogę się tak bawić z nią bez końca. Dla niej, być może, to ciągle jeszcze jest praca. Albo jedno i drugie.

 

Teraz przybiega tylko czasem zaproszona na obiad.

 

Wczoraj jadła sos z resztkami mięsa, a ja stałem obok z aparatem. Nagle przerwała ucztę i zaczęła szukać kamyka. Gdy go przyniosła, rzuciłem na drogę, a ona szybko znalazła i położyła przede mną. Po trzech razach jednak znów wróciła do miseczki z jedzeniem. Gdy skończyła, siostra stanowczym głosem rozkazała:

- Fela, wracaj do domu!

I jamniczka natychmiast posłusznie podreptała na swoje podwórko.

 

FELA

 

ŚRODA 2 MAJA 2012

 

W górach, jamniczka sąsiadów najpierw poszczekała na nas a potem przybiegła i została aż do późnego wieczora. Dokarmiana, pieszczona, kładła się obok i łaskotała swoim zimnym nosem. Ale tylko przez chwilę, bo lubi być w ciągłym ruchu jakby miała ADHD.

 

Gdy odłożyłem kanapkę, zjadła ją jak swoją, bo wszystko co znajduje na ziemi, należy do niej. Po śniadaniu, pobiegła do siebie na podwórko i wróciła z kamykiem w pysku. Umie przynosić patyki, ale gryzie je po drodze tak, że zostają tylko same szczapy. Aportowania nigdy nie ma dosyć i zawsze wraca z kamykiem. Jak nie z tym co trzeba, to przynosi inny, czasem tak mały jak guziczek. Gdy go nie widzę, bierze jeszcze raz do pyska i kładzie bliżej.

 

 

Wczoraj sadziliśmy drzewka. Fela pomagała przy kopaniu dołków,

ale tylko przy jednym, bo wolała biegać. W wysokiej trawie, jak peryskop, widać było koniec jej ogona. Tym razem szukała kamyka tak długo, że zupełnie o niej zapomniałem. Gdy przyniosła, wbiłem łopatę i starałem się go znaleźć dotykając dłonią ziemi aż Fela przysunęła mi go bliżej.

 

 

I w tym momencie rydel przewrócił się a koniec trzonka jak młotkiem uderzył ją w głowę. Odskoczyła na bok i zdziwiona patrzyła na mnie. Szybko rzuciłem kamyk a ona odruchowo pobiegła za nim. Ale tam gdzie spadł, zatrzymała się i długo znów patrzyła na mnie. Wyglądała jak zbity pies. Potem skulona, nie oglądając się, poszła do swojego domu.

 

...Pamiętasz ten wyraz Tropika

gdy mu się coś mówiło

a on nie rozumiał

marszczył czoło skupiał się

i nie rozumiał

 

Bo był zwierzątkiem...

                                       Jarosław Iwaszkiewicz.

 

OKIENKO SOCJALIZACYJNE

 

PIĄTEK 1 LUTEGO 2013

 

Dziś nad Wilgą znów mnie dopadł wielki, biały pies. Zabiegł mi drogę i szczekał prosto w twarz. Nic sobie nie robił z nawoływań swojego pana. Widocznie to zwierzę wzięte ze schroniska, ma swoje powody, by nie lubić obcych.

 

Między czwartym a ósmym tygodniem życia szczeniak nie boi się niczego. Wtedy może się zaprzyjaźnić z każdym zwierzęciem lub człowiekiem. Wystarczy 90 minut, by obcy został przyjęty do stada. W trzecim miesiącu to okienko socjalizacyjne się zamyka i pies boi się wszystkiego, co nowe.

 

  foto net

Podobnie jest z małymi drozdami, które w dodatku wyłażą wtedy z gniazda i często giną. Konrad Lorenz oswoił tak gęsi (imprinting-nadruk). Pływały za nim i gramoliły się na niego jak na własną gęsią mamę.

 

Nie inaczej jest pewnie i z nami. Trzeba wielu przykrych doświadczeń, by dziecko pozbawić ufności. Później, taki człowiek będzie skłonny podejrzewać każdego.

 

Święty Tomasz z Akwinu napisał, że w Bogu nie ma idei zła. Inaczej mówiąc, boże okno jest zawsze otwarte. Bóg, tak jak małe dziecko i miesięczne szczenię, nie ma pojęcia zła.

 

PONIEDZIAŁEK 4 LUTEGO

 

U szczeniąt wilka okienko socjalizacyjne jest otwarte już w drugim tygodniu życia. Wtedy są one jeszcze głuche i ślepe. Oswajają teren wokół matki posługując się głównie węchem. Gdy zaczną słyszeć i widzieć, obcy im będzie każdy dźwięk i obraz. Będą się bać wszystkiego, czego nie poznały wcześniej.

 

Dlatego, by oswoić wilka, potrzeba dłuższego kontaktu przed trzecim tygodniem jego życia. Ale i wtedy więź z nim nie będzie tak mocna jak - budowane wszystkimi zmysłami - przywiązanie i ufność psa.  

 

PS.

Mała Roksa siusiała na balkonie gdzie popadło. Wydawałoby się, że stąd pochodzi nazwa szczeniaka. Ale ten sam rdzeń znajdujemy w słowie wszczynać, które nie ma nic wspólnego z naszą mokrą galerią.

 

 

U swoich początków, wyraz ten znaczył: nowonarodzony, świeży, nowy i dlatego młode zwierzę Słowianie nazwali: szczenjo.

 

 

BOSTON

 

PONIEDZIAŁEK 19 SIERPNIA

 

Gdy przyjeżdżam do rodzinnego domu, nikt się tak głośno nie cieszy jak wielki, czarny Boston. Skacze na mnie i szczeka jakby oszalał.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rano leży na werandzie pod drzwiami i czeka aż się obudzę. Oczywiście wie, że pójdziemy razem na śniadanie.

 

Za dnia na środku podwórka pilnuje gospodarstwa. Gdy go zawołać, przyjdzie, pozwoli się pogłaskać, chwilę pobędzie i znów wraca do pracy.

 

Jednego wieczora podszedł i nosem trąca mnie w udo. Nie wiedziałem o co mu chodzi?

- Idź za nim, powiedziała bratowa.

 

Zaprowadził mnie do trzepaka, gdzie wisiał jego chodniczek. Zdjąłem go, on powąchał i pomaszerował z powrotem do sieni. Przy stole, pod którym śpi, zaczekał aż mu przygotuję legowisko i wtedy się położył.

 

Pogłaskałem go na dobranoc.

 

PIĄTEK 23 SIERPNIA

 

Boston nie ma już przed kim strzec domu. O złodziejach na wsi dawno nie słyszano. Raz przepędził kota sąsiadki, kiedy indziej dwie kury. Nic im nie zrobił, tylko je wystraszył. Gdy był młodszy, szczekał na listonosza. Teraz tylko w nocy walczy jeszcze na serio z innymi psami. Reszta to rytuały.

 

Po tysiącach lat wiernej służby człowiekowi, psy są na zasłużonej emeryturze.

 

SOBOTA 31 SIERPNIA

 

W Lasku Wolskim  

--------------------------

WTOREK 1 LIPCA 2014

Dzień psa

 

UDOMOWIENIE

 

pies

 kilkanaście tys. lat temu

owca, bydło

             8 tysięcy

 koń

             4 tysiące

 kot

             3-6 tysięcy

 

W Polsce żyje 7 milionów psów - 400 tys. rasowych

w Anglii 8 mln

w Niemczech 9 mln

 

Mamy pięć ras (wszystkich jest 400)

1 - owczarek podhalański

2 - owczarek nizinny

3 - chart

4 - ogar

5 - gończy

 

Pies pasterski potrafi

-zebrać stado owiec w jednym miejscu

-podzielić je na grupy

-oddzielić jagnięta od matek

 

Kto ma w domu psa

-jest bardziej odporny na choroby

-szybciej wraca do zdrowia np. po zawale

-40% niższe ryzyko chorób naczyniowych

-niższy poziom hormonu stresu - kortyzolu

-więcej hormonu szczęścia - serotoniny

 

i jeszcze wiele innych podobnych przyjemności.

---------------------------------------------

 

Lars Gustafsson Elegia na śmierć labradora

Tutaj może w środku lata się zdarzyć
kilka dni, kiedy nagle jest jesień. 
Kosy na drzewach śpiewają wyraźniej. 
Głazy w wodzie stoją z determinacją. 
Coś wiedzą. Zawsze wiedziały. 
My też to wiemy, i nas nie zachwyca. 
W takie wieczory, w drodze powrotnej, w łódce
stawałeś na dziobie, bez ruchu, skupiony, 
śledząc zapachy płynące nad wodą. 
Czytałeś wieczór, słabą strużkę dymu
z jakiegoś ogrodu, naleśnik smażony
trzy kilometry stąd, borsuka, który
w tym samym zmierzchu stał gdzieś
i węszył tak samo. Nasza przyjaźń
była naturalnie kompromisem; żyliśmy
razem w dwóch różnych światach: mój
pośród liter, tekst biegnie przez życie, 
twój wśród zapachów. Miałeś umiejętności, 
dla których oddałbym wiele: umiałeś
pokazać, jak uczucia, zapał, nienawiść, miłość
przebiegają przez ciebie, jak fala, 
od nosa po ogon, nie umiałeś nigdy
pogodzić się z tym, że księżyc jest faktem. 
Przy pełni głośno żaliłeś się na to. 
Byłeś lepszym gnostykiem niż ja. I skutkiem
tego żyłeś zawsze w raju. 
Lubiłeś chwytać motyle, w biegu,
i zjadać je, co odstręczało wielu. 
Mnie się to podobało. Dlaczego nie mogłem
przyswoić sobie wiedzy? A drzwi! 
Pod zamkniętymi drzwiami kładłeś się i spałeś, 
pewny, że prędzej czy później przyjdzie
ktoś i otworzy. To ty miałeś rację. 
Ja się myliłem. Zastanawiam się teraz, 
gdy długa milcząca przyjaźń minęła na zawsze, 
czy było może coś takiego, czym
ja imponowałem tobie. Święte przekonanie, 
że to ja wywołuję burzę z piorunami, 
pomińmy. Bo było pomyłką. Myślę, 
że moja pewność, iż piłka istnieje, 
także gdy leży ukryta za sofą, 
jakoś dawała ci wyobrażenie o moim świecie. 
W moim świecie prawie wszystko leżało ukryte
za czymś innym. Nazywałem cię "psem". 
Zastanawiam się, czy ty uważałeś mnie
za większego, bardziej hałaśliwego "psa", 
czy za coś innego, niepoznawalnego, 
coś, co jest tym, czym jest, istnieje tak, 
jak istnieje, gwizdanie
w parku nocą, do którego nauczyłeś się
wracać, na dobrą sprawę nie wiedząc, 
do czego wracasz. O tobie, o tym, 
kim byłeś, ja nie wiedziałem więcej. 
Można by rzec, z obiektywnego punktu
widzenia: Byliśmy dwoma organizmami. Dwa
z tych miejsc, gdzie wszechświat splata się
w węzeł, krótkotrwałe, złożone struktury
białka, które muszą komplikować się bardziej, 
aby przeżyć, aż kiedyś wszystko pęknie
i będzie znowu proste, węzeł
rozwiązany i zagadka też. Byłeś pytaniem
skierowanym do innego pytania,
jedno nie miało odpowiedzi na drugie.

 

-----------------

PIĄTEK 2 MAJA

 

  Ale słodziak! -zawołała Ala. Albo biutuś od beauty.

 

H. Cartier Bresson  

------------------

WTOREK 6 MAJA

 

Przy drodze w Skałki, jednego z domów pilnują dwa labradory. Gdy przechodzę tamtędy, biegną do płotu, ale nie szczekają.

 

Pod wieczór wracam z lasu i widzę jak dwie kobiety wyganiają psy z samochodu.

- Argon wyłaź! - krzyczą na białego. Ten staje na brzegu bagażnika i szczeka zajadle protestując. Przecież pamięta, jak wczoraj razem jechali na działkę. W końcu zeskoczył na ziemię. Panie wypędziły też  rudego, ale zanim zdążyły zamknąć bagażnik, Argon z powrotem wlazł do środka.

 

Powtórzyło się to kilka razy. Wreszcie udało im się wyprosić oba psy razem. Zamykały już klapę bagażnika, gdy one znowu wślizgnęły się do auta.

Wtedy kobiety zaczęły się głośno śmiać.

 

Psu trudno jest pojąć, że raz mu coś wolno robić a kiedy indziej nie. Dlatego wytrwale próbuje ominąć taki zakaz. Gdy jednak widzi, że nie ma szansy na zmianę, to ustępuje.

Do następnego razu.

 

 

FOTO 

 

Elena Szumiłowa 

WIĘCEJ                         

 

 

Jessica Shyba foto NET

 

TRZY LATA PÓŹNIEJ Z SIOSTRZYCZKĄ

 

 

W schronisku Rocky Ridge żyją razem psy, kaczki, króliki,konie, sarny a także zebra i żółw.

 

 

ładnie płynę?

foto net

Psy szczekają po

angielsku - hau, hau i woof, woof

katalońsku - bup, bup

albańsku - ham, ham

batacku - kung, kung (na Sumatrze)

szwedzku - wof, wof

 

no nie bój się!!!

 

WIĘCEJ Adrian Murray